Godzina: 15.07
Z Perspektywy: Natalii
Siedziałem sama w tym pokoju. Znalazłam gitarę. Moją starą, brązową gitarę. Chciałam na niej zagrać jednak nie mogłam. Za dużo wspomnień wtedy powracało. Na półce leżał mój stary album. Nie było w nich dużo ciekawych zdjęć, kiedy już miałam go odkładać wypadła z niego kartka. Była to czerwona koperta, z napisem Dla Natalii. Wzięłam ją do ręki i przejechałam palcami po napisie. W chwili kiedy miałam już otworzyć kopertę do pokoju wtargnął Mateusz.
-Choć na spacer? - zaproponował brązowooki. Odłożyłam kopertę na stare, mahoniowe biurko. Chłopak do mnie podszedł i przytulił.
-Nie chcę nigdzie iść - puściłam chłopaka i położyłam się na łóżku. Byłam wpatrzona w sufit. Nic się dla mnie nie liczyło. Moje rozmyślenia przerwał Mateusz, który wylał na mnie kubek zimnej wody. -Pożałujesz, liczę do 5. 1...5
-Hej, a gdzie 2,3,4 - krzyknął uciekając
-Proszę bardzo 2,3,4 - wydusiłam z siebie, kiedy go goniłam. Chłopak biegał po całym domu. W końcu wybiegł do ogródka. Oj źle zrobił. Było 10 stopni, ale i tak tam też go goniła. Natknęłam się na węża. Wzięłam go do ręki i czekałam aż chłopak kolejny raz obiegnie dom. Nadeszła ta chwila. Odkręciłam kurek. Wężem wycelowałam w chłopaka. Mateusz był tak sparaliżowany że się nie ruszał. Kiedy chłopak był cały mokry zakręciłam wodę i zerknęłam na niego. Trzęsł się z zimna. Podbiegłam do i go do siebie przyciągnęłam. Wisiało mi to że będę cała mokra. Ważne było żeby chłopak nie był chory.
-Przepraszam - wydusiłam z siebie i pociągnęłam chłopaka do jego domu. -Proszę powiedz coś, cokolwiek - szepnęłam, gdy byliśmy już przy jego domu. Zadzwoniłam dzwonkiem. Po chwili zza drzwi wyłoniła się jego mama. Bez słowa weszłam do domu i pobiegłam do pokoju chłopaka. Cały czas trzymałam jego rękę. Otworzyłam drzwi od pomieszczenia. Cały pokój był w kolorze niebieskim. Meble miały kolor jasnego brązu. W pokoju było jedno wielkie okno. Widok był przepiękny. Podeszłam do szafy chłopaka i wyciągnęłam z niej dres. Rzuciłam chłopakowi ubranie, a ten jak na zawołanie złapał je i poszedł do łazienki. Usiadłam na łóżku chłopaka. Rozglądałam się po pokoju. Mój wzrok przystanął na zeszycie. Leżał on na łóżku Mateusza. Wzięłam go do ręki i otworzyłam na ostatniej zapisanej stronie.
W końcu czas stanął, a ty jesteś tu.
Uśmiechasz się do mnie....bo jestem tu.
Nie wiedziałam że on pisze. Ta piosenka nie była skończona. Na biurku chłopaka znalazłam długopis. Wzięłam go i zaczęłam coś bazgrać na kartce.
Nie wyszło mi to. Skreśliłam ten wers, ale akurat do pokoju wtargnął chłopak.
-Co ty robisz? - zapytał wyrywając mi zeszyt z ręki -Po co to napisałaś, po co wogule ruszałaś ten zeszyt
-Przepraszam ja...ja - speszona opóściłąm głowę, chłopak zaczął się śmiać
-Czego się boisz przecież nie zapisuje tam sekretów - powoli podniosłam głowę żeby ujrzeć chłopaka. Wpatrywał się we mnie z niedowierzaniem. Uśmiechnęłam się widząc jego minę. Wyglądał jakby był dumny. -Ty to napisałaś - pokazał mi na przekreślony tekst. Pokiwałam twierdząco głową. -To nie jest aż takie złe
-Dziękuję
-Choć coś pooglądamy - złapał mnie za rękę i pociągnął do salonu. Wybrał jakiś horror. Mam na niego focha nie na widzę ich. Poszedł do kuchni zrobić popcorn.
-Mamy dom dla siebie bo rodzice pojechali gdzieś na tydzień - po chwili dodał -Przestań się tak szczerzyć bo się boję.
Usiadł koło mnie i włączył film. Cały czas lała się krew. Wiedziałam że nie będę spać przez to w nocy. Siedziałam na skraju kanapy, więc podparłam się ręką. Po chwili smacznie spałam.
Dzień: 11 Marca
Godzina: 7.08
Miejsce: Dom Mateusza
Z Perspektywy: Natalii
Obudziły mnie krzyki z dołu. Zerwałam się z łóżka. Wydawało mi się że wczoraj zasnęłam na kanapie. Szybko zbiegłam na dół.
-Co się stało? - powiedziałam i zobaczyłam że chłopak nie jest sam. Spojrzałam na zegar była 7.10. -O kurwa, dziś jest poniedziałek, tak ?
-Tak - krzyknęli
-No to mam przesrane w domu - na co reszta się zaśmiała -Co w tym śmiesznego?
Nic nie odpowiedzieli. Już nie zdążę do szkoły. Na szczęście, ale muszę jechać do domu. Chłopak przyniósł śniadanie. Ja w tym czasie zamówiłam taksówkę. Pożegnałam się ze wszystkimi, chociaż nie znałam ich imion. Poszłam po torbę do domu babci tam tak samo jak wcześniej pożegnałam się i pojechałam taksówką do domu. Po dwu godzinnej jeździe żółte auto się zatrzymało. Zapłaciłam kierowcy. Podeszłam do drzwi wejściowych. Po cichu odtworzyłam drzwi. To co tam zobaczyłam...
Obudziły mnie krzyki z dołu. Zerwałam się z łóżka. Wydawało mi się że wczoraj zasnęłam na kanapie. Szybko zbiegłam na dół.
-Co się stało? - powiedziałam i zobaczyłam że chłopak nie jest sam. Spojrzałam na zegar była 7.10. -O kurwa, dziś jest poniedziałek, tak ?
-Tak - krzyknęli
-No to mam przesrane w domu - na co reszta się zaśmiała -Co w tym śmiesznego?
Nic nie odpowiedzieli. Już nie zdążę do szkoły. Na szczęście, ale muszę jechać do domu. Chłopak przyniósł śniadanie. Ja w tym czasie zamówiłam taksówkę. Pożegnałam się ze wszystkimi, chociaż nie znałam ich imion. Poszłam po torbę do domu babci tam tak samo jak wcześniej pożegnałam się i pojechałam taksówką do domu. Po dwu godzinnej jeździe żółte auto się zatrzymało. Zapłaciłam kierowcy. Podeszłam do drzwi wejściowych. Po cichu odtworzyłam drzwi. To co tam zobaczyłam...
*
No hej, hej.
Powracam z nowym rozdziałem :)
Proszę komentujcie.
Tradycyjnie zapraszam na: klik
I ten urywek... ;< ;D
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością następny :P