sobota, 23 marca 2013

Rozdział 16

Dzień: 10 Marca
Godzina: 15.07


Z Perspektywy: Natalii
Siedziałem sama w tym pokoju. Znalazłam gitarę. Moją starą, brązową gitarę. Chciałam na niej zagrać jednak nie mogłam. Za dużo wspomnień wtedy powracało. Na półce leżał mój stary album. Nie było w nich dużo ciekawych zdjęć, kiedy już miałam go odkładać wypadła z niego kartka. Była to czerwona koperta, z napisem Dla Natalii. Wzięłam ją do ręki i przejechałam palcami po napisie. W chwili kiedy miałam już otworzyć kopertę do pokoju wtargnął Mateusz.
-Choć na spacer? - zaproponował brązowooki. Odłożyłam kopertę na stare, mahoniowe biurko. Chłopak do mnie podszedł i przytulił.
-Nie chcę nigdzie iść - puściłam chłopaka i położyłam się na łóżku. Byłam wpatrzona w sufit. Nic się dla mnie nie liczyło. Moje rozmyślenia przerwał Mateusz, który wylał na mnie kubek zimnej wody. -Pożałujesz, liczę do 5. 1...5
-Hej, a gdzie 2,3,4 - krzyknął uciekając
-Proszę bardzo 2,3,4 - wydusiłam z siebie, kiedy go goniłam. Chłopak biegał po całym domu. W końcu wybiegł do ogródka. Oj źle zrobił. Było 10 stopni, ale i tak tam też go goniła. Natknęłam się na węża. Wzięłam go do ręki i czekałam aż chłopak kolejny raz obiegnie dom. Nadeszła ta chwila. Odkręciłam kurek. Wężem wycelowałam w chłopaka. Mateusz był tak sparaliżowany że się nie ruszał. Kiedy chłopak był cały mokry zakręciłam wodę i zerknęłam na niego. Trzęsł się z zimna. Podbiegłam do i go do siebie przyciągnęłam. Wisiało mi to że będę cała mokra. Ważne było żeby chłopak nie był chory.
-Przepraszam - wydusiłam z siebie i pociągnęłam chłopaka do jego domu. -Proszę powiedz coś, cokolwiek - szepnęłam, gdy byliśmy już przy jego domu. Zadzwoniłam dzwonkiem. Po chwili zza drzwi wyłoniła się jego mama. Bez słowa weszłam do domu i pobiegłam do pokoju chłopaka. Cały czas trzymałam jego rękę. Otworzyłam drzwi od pomieszczenia. Cały pokój był w kolorze niebieskim. Meble miały kolor jasnego brązu. W pokoju było jedno wielkie okno. Widok był przepiękny. Podeszłam do szafy chłopaka i wyciągnęłam z niej dres. Rzuciłam chłopakowi ubranie, a ten jak na zawołanie złapał je i poszedł do łazienki. Usiadłam na łóżku chłopaka. Rozglądałam się po pokoju. Mój wzrok przystanął na zeszycie. Leżał on na łóżku Mateusza. Wzięłam go do ręki i otworzyłam na ostatniej zapisanej stronie.

W końcu czas stanął, a ty jesteś tu.
Uśmiechasz się do mnie....bo jestem tu. 

Nie wiedziałam że on pisze. Ta piosenka nie była skończona. Na biurku chłopaka znalazłam długopis. Wzięłam go i zaczęłam coś bazgrać na kartce. 

    To że jestem tu nie znaczy że kocham.
Wiem że nie będziesz czekać, ale po prostu zostań tu.

Nie wyszło mi to. Skreśliłam ten wers, ale akurat do pokoju wtargnął chłopak.
-Co ty robisz? - zapytał wyrywając mi zeszyt z ręki -Po co to napisałaś, po co wogule ruszałaś ten zeszyt
-Przepraszam ja...ja - speszona opóściłąm głowę, chłopak zaczął się śmiać 
-Czego się boisz przecież nie zapisuje tam sekretów - powoli podniosłam głowę żeby ujrzeć chłopaka. Wpatrywał się we mnie z niedowierzaniem. Uśmiechnęłam się widząc jego minę. Wyglądał jakby był dumny. -Ty to napisałaś - pokazał mi na przekreślony tekst. Pokiwałam twierdząco głową. -To nie jest aż takie złe 
-Dziękuję 
-Choć coś pooglądamy - złapał mnie za rękę i pociągnął do salonu. Wybrał jakiś horror. Mam na niego focha nie na widzę ich. Poszedł do kuchni zrobić popcorn. 
-Mamy dom dla siebie bo rodzice pojechali gdzieś na tydzień - po chwili dodał -Przestań się tak szczerzyć bo się boję. 
Usiadł koło mnie i włączył film. Cały czas lała się krew. Wiedziałam że nie będę spać przez to w nocy. Siedziałam na skraju kanapy, więc podparłam się ręką. Po chwili smacznie spałam. 

Dzień: 11 Marca
Godzina: 7.08
Miejsce: Dom Mateusza    


Z Perspektywy: Natalii
Obudziły mnie krzyki z dołu. Zerwałam się z łóżka. Wydawało mi się że wczoraj zasnęłam na kanapie. Szybko zbiegłam na dół.
-Co się stało? - powiedziałam i zobaczyłam że chłopak nie jest sam. Spojrzałam na zegar była 7.10. -O kurwa, dziś jest poniedziałek, tak ?
-Tak - krzyknęli
-No to mam przesrane w domu - na co reszta się zaśmiała -Co w tym śmiesznego?
Nic nie odpowiedzieli. Już nie zdążę do szkoły. Na szczęście, ale muszę jechać do domu. Chłopak przyniósł śniadanie. Ja w tym czasie zamówiłam taksówkę. Pożegnałam się ze wszystkimi, chociaż nie znałam ich imion. Poszłam po torbę do domu babci tam tak samo jak wcześniej pożegnałam się i pojechałam taksówką do domu. Po dwu godzinnej jeździe żółte auto się zatrzymało. Zapłaciłam kierowcy. Podeszłam do drzwi wejściowych. Po cichu odtworzyłam drzwi. To co tam zobaczyłam...

*
No hej, hej. 
Powracam z nowym rozdziałem :)
Proszę komentujcie. 
Tradycyjnie zapraszam na: klik     

1 komentarz: