wtorek, 12 marca 2013

Rozdział 10

Dzień: 25 Lutego
Godzina: 16.49

Natalia
-Więc..-zaczął tata, z uśmiechem na twarzy przerwałam mu
-Nie zaczynamy zdania od więc- wybuchłam niepohamowanym śmiechem, tata siedział i wpatrywał się we mnie z powagą. Kiedy się ogarnęłam, popatrzyłam w oczy ojca był w nich smutek, żal i złość.
-Wiesz dla mnie to nie jest śmieszne- podniósł ton- Rozwodzę się. Zamurowało mnie, moja macocha i tata byli ze sobą pięć lat. Widać było że tata ją kochał. Uszanowałam jego decyzje. Chociaż kilka razy widziałam jak ta jędza wykradała tacie pieniądze z portfela. Całymi dniami była na zakupach. To znaczy ja uszanowałam decyzję taty, ale nigdy, ale to nigdy nie lubiłam mojej macochy. Była podła, raz ją przyłapałam z innym facetem, pewnie myślicie że nie powiedziałam ojcu. Otóż nie, powiedziałam mu całą prawdę co o niej myślę, ale niestety nie uwierzył i zaproponował mi zakupy wraz z nią. Nie uwierzycie co zrobiła. Powiedziałam jej tylko że wygląda jak dziwka, no sorry was bardzo jej sukienka jej nawet dupy nie zasłaniała. Kobieta na tyle mądra przywaliła mi z plaskacza że aż straciłam przytomność, a tacie powiedziała że walnęłam się o coś. Tak że miałam czerwoną plamę na policku. Kto w to uwierzy? Żeby w to uwierzyć trzeba być skończonym debilem - przechodziła mi przez głowę taka myśl. Widocznie od zawsze miałam w domu takiego dekla. Zbuntowałam się i przez rok miałam czerwone włosy. Nie wiecie jak było mi ładnie, po roku tata zaczął mnie zabierać na jakieś zebrania jego firmy i własnoręcznie przefarbował mi je na blond. W szkole na mój temat były komentarze typu "Patrzcie blondynka idzie" lub ktoś do mnie podszedł i powiedział "Jak taki głąb jak ty sobie na ulicy poradzi" (nie nie chodzi o prace jako prostytutka, tylko jazdę samochodem). Tata szturchnął mnie w łokieć i wspomnienia gdzieś odfrunęły.
-Nie powiesz nic ?- mówił łamiącym się głosem
-A co mam powiedzieć że jest mi cię żal, mówiłam ci że to jest zwykła DZIWKA- to ostatnie wykrzyczałam, pobiegłam do pokoju, zamknęłam go z trzaskiem drzwi. Zakluczyłam je i zjechałam po nich do pozycji siedzącej. Nie płakałam ze szczęścia, płakałam dlatego że mój ojciec mi nie wieży. Na szczęście, kiedyś moja przyjaciółka dała mi działkę może czas to wypróbować. "Nikt się nie dowie" - pomyślałam. Z szuflady wyjęłam prochy. Wciągnęłam je do nosa. Poczułam tak jakby ulgę. Zaczęło mi się kręcić w głowie i upadłam. Widziałam ciemność i światło. Dziwne, ale prawdziwe.

Dzień: 25 Lutego 
Godzina: 15.13

~muzyka~
Konrad
Właśnie dziś musiało się to stać. Ona chciała mi wybaczyć. Poszedłem w wyznaczone miejsce. Czekałem na nią 5 minut. Widziałem już ją, ale Ala. Ala mnie pocałowała chciałem ją odepchnąć. Ale nie mogłem, trzymała się mnie i nie chciała puścić. Pobiegłem za Natalią. Miała łzy w oczach.
-Wiesz co chciałam ci wybaczyć...- przerwałem jej nie chciałem żeby cierpiała, skoro wiedziałem do czego jest zdolna, nie mogła mi tego zrobić
-Ale to nie tak jak myśli..- teraz to ona mi przerwała
-Nie przerywaj mi. Chciałam ci wybaczyć, ale nie mam czego bo i  tak mnie okłamywałeś- pobiegła i wsiadła do autobusu zrobiłem to samo. Obserwowałem ją. Podeszła do Davida i płakała, ale dlaczego ? Niczego nie rozumiałem. Pocałował ją. Czułem jakby ktoś wbił mi sztylet prosto w serce. O czymś rozmawiali i wysiedli razem. Okazało się że dziewczyna mieszka niedaleko mnie, dokładnie tylko płot nas dzielił. Godzinę później wbiegła do pokoju i...płakała. Wszystko widziałem z okna. Podeszła do szuflady i coś wyciągnęła. To były prochy, wciągnęła je. Przez następne kilka godzin jej nie widziałem. Co się jej stało? "Chyba nie będziesz jej ratował"- odezwał się głosik w mojej głowie. Patrzyłem jeszcze przez okno. Dziewczyna podeszła do okna. Patrzyła się przed siebie. Naprawdę patrzyła się przed siebie, ale wzrokiem była gdzieś daleko. Stała tak pół godziny. Bez ruchu. Martwiłem się o nią trochę. Byłem wściekły na siebie że jej tego nie wytłumaczyłem. Jestem dupkiem. Nagle Dziewczyna usiadła na parapecie. Oglądała swoje ręce. Już nie były w bandażu tylko miała kilka, wielkich blizn. Przejechała palcem po najgłębszej. Na jej twarzy pojawił się grymas. Oderwałem wzrok od niej i zacząłem coś czytać. Książka była bardzo.... nudna, tak nudna to doskonałe określenie. Musiałem po prostu się czymś zająć. Tak to bym gapił się przez okno jak kołek. Wziąłem zimny prysznic. Założyłem bokserki i położyłem się na łóżku. Wiele nie minęło kiedy udałem się w krainę Morfeusza.

Dzień: 26 Lutego 
Godzina: 6.09

Natalia
Obudził mnie dzwonek. Odruchowo spojrzałam przez okno. Dziś było ponuro. Dla mnie to najlepsza pogoda, dla innych jest to słońce. Szczerze? Wole kiedy na niebie są czarne chmury. Chodząc uliczkami możesz oglądać różne zjawiska. Pary chodzące i samotnych ludzi. Dla nich ta pogoda jest przytłaczająca i się nigdzie nie spieszą. Moim zdaniem po prostu dziś jest pięknie. Podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej czerwoną bejsbolówkę, czarne rurki i białą podkoszulkę. Udałam się w stronę łazienki. Postanowiłam że dziś nie będę z nikim rozmawiać. Wchodząc do łazienki poczułam zapach wanili. Takie perfumy charakteryzowały mojego tatę. Zrobiłam poranną toaletę i umalowałam się. Wzięłam torbę z książkami i zeszłam na dół. Tata siedział w kuchni, wzięłam jabłko i wyszłam z pomieszczenia. Ubrałam płaszcz i kozaki, pośpiesznie udałam się na przystanek. Wzięłam telefon i podłączyłam słuchawki. Akurat w radiu leciała piosenka One Direction - Truly, Madly, Deeply. Nie byłam wielką fanką tego zespołu, po prostu mają świetne głosy.
Truly, madly, deeply I am 
Foolishly, completely falling 

Zaczęłam nucić piosenkę. Autobus przyjechał bez pośpiechu wsiadłam do niego i usiadłam na wolnym miejscu obok...właściwie to nie wiem bo miał kaptur. Kiedy autobus podjechał pod szkołę wysiadłam z niego. Przypomniało mi się że na moje urodziny dostałam bransoletkę. Teraz jest moją ulubioną. Dostałam ją
od Asi. Ona zawsze wiedziała co kupić. Ale w pewnym momencie zgubiłam ją. A tak dokładnie przez cały czas była w płaszczu. Znalazłam ją wczoraj wieczorem. Zaczęłam grzebać w kurtce, ale jej nie było.
-Tego szukasz? - powiedział ktoś za moimi plecami, odwróciłam się. Zobaczyłam dwóch chłopaków i jedną dziewczynę. Jeden z chłopaków miał moją zgubę i uśmiechał się. Wszyscy byli ubrani na czarno.
-Tak, dzięki- wzięłam bransoletkę od chłopaka.- Więc jak mogę wam to wynagrodzić? - zapytałam, wiedziałam że tak będzie chyba czas najwyższy zacząć trzymać wszystko na swoim miejscu.
-Wystarczy że nam postawisz kawę- wtrąciła się dziewczyna -Ania - podała mi rękę
-Natalia- uścisnęłam ją
-To jest Kuba- wskazała na chłopaka w czarnych włosach - A to Kuba- pokazała na bruneta
-No więc to jest mój numer- wyjęłam karteczkę zapisując na nim ciąg cyfr i podałam dziewczynie- jak by co to dzwońcie ja muszę spadać, miło było poznać - powiedziałam odchodząc. No i obietnica złamana :(. Weszłam do szkoły i przebrałam się. Podeszłam pod salę od j.polskiego i czekałam na panią. Mój telefon za wibrował, szybko go wyciągnęłam.
Dziś szesnasta na Wierzbickiej 46*
Zwinnie odpisałam
Kto ty ?
Trzymałam telefon czekając jak ktoś odpisze i po chwili dostałam sms
Alan, to tak czy nie ? 
Zastanawiałam się czy pójść czy nie. Spojrzałam na szkołę i zobaczyłam Konrada i jakąś małpę, całujących    się.
Dla ciebie zawsze :D
Wszystkie lekcje minęły dość szybko dotrzymałam obietnicy nie powiedziałam ani słowa. No to teraz czeka mnie spotkanie z Alanem, Kubą i Anią.
*Wymyślona ulica 
--
 Siema ludzie, wejdźcie w zakładkę bohaterów trochę tam zmieniłam. 
Chcę żeby każdy kto przeczytała ten rozdział skomentował go. 
Czekam na krytykę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz