Czytasz = Komentujesz
Dzień: 9 Marca
Godzina: 18.47
Natalia
Obudziło mnie pukanie do drzwi. Nie przepraszam to było walenie w drzwi.
-Proszę - warknęłam, właśnie wtedy do pokoju wparował Alan
-Śpiochu ubieraj się idziemy... - powiedział spokojnie jakby nic się nie stało, przecież kto śmiał mnie obudzić. Miałam dziś uprawiać nową dziedzinę sportu. Czyli opierdoling, a on mnie gdzieś wyciąga.
-Nigdzie nie idę - krzyknęłam i zakryłam się kołdrą po sam czubek głowy. Chłopak szybkim ruchem zerwał ze mnie kołdrę, więc ja przykryłam się kocem. Alan zrobił z kocem to samo co z kołdrą.
-Właśnie że idziesz - usiadł na łóżku i zaczął mnie szturchać. Miałam zamiar wstać i wyjść z siebie. Prościej mówiąc przywalić mu w ten pusty łeb. Czarno włosy, wziął mnie na ręce i zaczął kręcić mną w kółko. Miałam odruchy wymiotne, ale wytrzymałam.
-Puść mnie - zaczęłam się wydzierać kiedy zaczął ze mną biegać po całym domu. W duchu się cieszyłam że taty nie ma, bo jakby był to już na pewno by zareagował. Zastanawiało mnie jedno, Jak chłopak tu wszedł ? -Kto cię wpuścił ? - spytałam po chwili ciszy
-Mnie nikt nie wpuszczał, sam wszedłem - powiedział wypinając pięść do przodu
-To jak wszedłeś? - byłam zirytowana
-Przez okno od łazienki - uśmiechnął się i postawił mnie na podłodze
-Ale przecież my mamy łazienki na górze
-No i właśnie wszedłem łazienką od twojej sypialni - że WTF
-To jak ty tam wlazłeś? - zapytałam, chłopak nic nie odpowiadał - Wiesz że to jest włamanie, jeśli mi nie powiesz to zadzwonię na policje
-No dobra, bo wiesz tam macie taką drabinę no to podstawiłem ją pod okno, okazało się że był otwarte więc wszedłem. Rozumiesz? - tłumaczył się chłopak
-Nie, nie rozumem dlaczego się do mnie włamałeś? - stwierdziłam fakty
-No bo tęskniłem - chłopak się wyszczerzył pokazując białe ząbki
-To jak tęskniłeś trzeba było zadzwonić dzwonkiem, kochany - cmoknęłam go w policzek
-Tak więc ubieraj się, bo wychodzimy - odparł i poszedł do kuchni
-Gdzie idziemy? - po prostu byłam ciekawa
-My idziemy do chłopaków - krzyknął na cały dom
-Czyli będę tam jedyna? - zapytałam, po raz kolejny
-Tak, mądralo
-To nie idę - gdyby wzrok mógł zabijać teraz bym leżała na środku pokoju w kałuży krwi
-To nie idź, ale wiedz że tu wrócę - wyszedł z domu z trzaskiem drzwi, wzruszyłam ramionami i poszłam do salonu. Właśnie leciał film LoL z Miley Cyrus. Musze przyznać świetny film. Zgłodniałam. Poszłam do kuchni i zrobiłam naleśniki. Posmarowałam wszystkie nutellą. Włączyłam kanał muzyczny i podgłośniłam na fula. Większość piosenek były szybkie, ale były też wolne. To musiało komicznie wyglądać, bo chodziłam po całym domu i tańczyłam. Musze przyznać że idę się zapisać na zajęcia taneczne. Tego nikt nie przeżyje jak ktoś zobaczy jak tańczę. Ktoś zadzwonił do drzwi. Dziwię się że to usłyszałam. W drzwiach stał Konrad. Ciekawe czego tu szuka. Już miałam zamknąć drzwi, ale chłopak podstawił nogę. Jakbym chodziła na siłownie to pewnie by dostał pięścią w twarz. Otworzyłam szerzej drzwi i wpuściłam go do środka.
-Co? - spytałam unosząc jedną brew w odpowiedzi usłyszałam bełkot. Podeszłam do telewizora i go wyłączyłam. - Co? - spytałam podchodząc do chłopaka
-No właśnie to - warknął wskazując na telewizor
-Dziękuje za wizytę i papa - powiedziałam sarkastycznie otwierając drzwi. Ujrzałam w nich Alana z kolegami. Zmierzyłam ich wzrokiem i po minucie spojrzałam na Konrada. No ludzie co on nóg nie ma żeby wyjść. "Widocznie nie" - pomyślałam. Wpatrywałam się w Alana, miałam ochotę go zabić. Zaszczycił mnie swoim spojrzeniem.
-No co mówiłem że wrócę - wybraniał się
-Nie powiedziałeś że wrócisz z kolegami - uśmiechnęłam się sztucznie. Z naciskiem na sztucznie.
-A ty nie powiedziałaś że ma do ciebie Konrad przyjść - powiedział wchodząc, a za nim weszła reszta
-On właśnie wychodzi - spojrzałam na Konrada. Chyba był wkurzony na Alana, bo chciał go zabić. Oczywiście wzrokiem. Alan rozpinał kurtkę i powiesił ją na wieszaku.
-Ta właśnie widzę, jak stoi w miejscu - te ostatnie słowa mruknął pod nosem - Sam pójdziesz czy pomóc ci - zwrócił się do Konrada, podwijając rękaw od bluzy do łokci. Jak chłopak usłyszał słowa brązowookiego, szybko wyszedł z domu. - Więc wróciłem i chcę ci przedstawić Kacpra i Roberta
-Miło mi - spojrzałam na chłopaków - A nie masz towarzystwa dziewczyn, bo z wami chyba o butach nie pogadam, nie? - słowa były skierowane do mojego przyjaciela
-No właśnie Ania przyjdzie za dziesięć minut, ale.. - przerwałam mu swoim wrzaskiem
-JEST NO W KOŃCU - krzyknęłam
-No widzicie jaka jest zwariowana - powiedział do chłopaków - Ale przyjdzie bez Kuby
-Szkoda - mruknęłam pod nosem
-To co robimy ?- zapytał chyba Robert
-Proponuję butelkę, co wy na to ? - spytałam
-Spoko - krzyknęli chórem. Wyciągnęłam butelkę po coca-coli. Wróciłam do chłopaków. Właśnie robili miejsce do gry. Odsunęli stolik i usiedli. Położyłam butelkę i wyjęłam butelkę wódki z barku. Usiadłam pomiędzy Robertem, a Kacprem.
-Każdy kto nie chcę opowiedzieć na pytanie lub nie chcę wykonać zadania musi wypić kieliszek wódki. Jasne? - spytałam, na co oni pokiwali energicznie głowami. Poszłam do kuchni po kieliszki i usiadłam tam gdzie wcześniej. Pierwsza kręciłam ja, wypadło na Kacpra.
-Pytanie czy Zadanie ? - spytałam
-No oczywiście że zadanie - odpowiedział
-Masz iść na dwór, stanąć na środku ulicy i krzyknąć że kochasz Alana - po wypowiedzeniu tych słów żałowałam, bo dostałam od Alanka poduszką w głowę. Kacper wyszedł z domu. Wyszedł tak jak stał. Poszłam za nim rzeczywiście krzyknął, ludzie patrzyli na niego jak na chorego psychicznie. Zaczęłam się śmieć tak że przez pięć minut tarzałam się po podłodze. Kiedy skończyłam się śmiać, biłam mu brawo. Przez pół godziny, ani razu butelka nie wskazała na mnie. Kręci teraz Alan. O nie teraz wypadło na mnie.
-Pytanie czy zadanie ?
-Zadanie
-Musisz..- zaczął myśleć - Wiem pójdziesz do Konrada i go pocałujesz
-Chyba cię coś pojebało
-Nie to nie, chłopaki lejcie tą wódkę - no to teraz nie mam wyboru, jak będę nachlana kiedy tata wróci szlaban. Czy coś złego może się stać jeśli go pocałuje Nie !
-No dobra, ale mam pytanie gdzie jest Ania ? - martwiło mnie to
-Człowieku czy ty nas słuchasz - chciałam mu powiedzieć że nie, ale zaczął znów mówić - Dzwoniła że nie przyjdzie, bo jest u Kuby
-Aha - mruknęłam
-To won do kochasia - poganiał mnie Kacper, ubrałam kozaki i płaszcz tak wolno żeby zrezygnowali, ale nie. Poszłam do domu obok. Wlokłam się. A co jeśli coś poczuje? Co jeśli mnie wyśmieje? Co jeśli będzie mnie gnębił? Nie ja nie mogę tam iść. Odwróciłam się. Zobaczyłam że mam obstawę. Zaczęłam uciekać. To nie wyszło na dobre bo się wywaliłam. Alan mnie podniósł i zaniósł pod dom "kochasia". Zadzwonił dzwonkiem i odszedł. Czas zwiewać. Drzwi od domu Konrada się otworzyły. Stał w nich. Wiatr rozwiewał jego włosy. Był lekko uśmiechnięty. Miał na sobie tą samą koszule, wtedy kiedy go zobaczyłam pierwszy raz. Pocałowałam go. Ku mojemu zdziwieniu odwzajemnił pocałunek. Czułam jakby stado motyli w brzuchu. Pocałunek trwał kilka sekund. Pobiegłam do siebie.
-Co? - spytałam unosząc jedną brew w odpowiedzi usłyszałam bełkot. Podeszłam do telewizora i go wyłączyłam. - Co? - spytałam podchodząc do chłopaka
-No właśnie to - warknął wskazując na telewizor
-Dziękuje za wizytę i papa - powiedziałam sarkastycznie otwierając drzwi. Ujrzałam w nich Alana z kolegami. Zmierzyłam ich wzrokiem i po minucie spojrzałam na Konrada. No ludzie co on nóg nie ma żeby wyjść. "Widocznie nie" - pomyślałam. Wpatrywałam się w Alana, miałam ochotę go zabić. Zaszczycił mnie swoim spojrzeniem.
-No co mówiłem że wrócę - wybraniał się
-Nie powiedziałeś że wrócisz z kolegami - uśmiechnęłam się sztucznie. Z naciskiem na sztucznie.
-A ty nie powiedziałaś że ma do ciebie Konrad przyjść - powiedział wchodząc, a za nim weszła reszta
-On właśnie wychodzi - spojrzałam na Konrada. Chyba był wkurzony na Alana, bo chciał go zabić. Oczywiście wzrokiem. Alan rozpinał kurtkę i powiesił ją na wieszaku.
-Ta właśnie widzę, jak stoi w miejscu - te ostatnie słowa mruknął pod nosem - Sam pójdziesz czy pomóc ci - zwrócił się do Konrada, podwijając rękaw od bluzy do łokci. Jak chłopak usłyszał słowa brązowookiego, szybko wyszedł z domu. - Więc wróciłem i chcę ci przedstawić Kacpra i Roberta
-Miło mi - spojrzałam na chłopaków - A nie masz towarzystwa dziewczyn, bo z wami chyba o butach nie pogadam, nie? - słowa były skierowane do mojego przyjaciela
-No właśnie Ania przyjdzie za dziesięć minut, ale.. - przerwałam mu swoim wrzaskiem
-JEST NO W KOŃCU - krzyknęłam
-No widzicie jaka jest zwariowana - powiedział do chłopaków - Ale przyjdzie bez Kuby
-Szkoda - mruknęłam pod nosem
-To co robimy ?- zapytał chyba Robert
-Proponuję butelkę, co wy na to ? - spytałam
-Spoko - krzyknęli chórem. Wyciągnęłam butelkę po coca-coli. Wróciłam do chłopaków. Właśnie robili miejsce do gry. Odsunęli stolik i usiedli. Położyłam butelkę i wyjęłam butelkę wódki z barku. Usiadłam pomiędzy Robertem, a Kacprem.
-Każdy kto nie chcę opowiedzieć na pytanie lub nie chcę wykonać zadania musi wypić kieliszek wódki. Jasne? - spytałam, na co oni pokiwali energicznie głowami. Poszłam do kuchni po kieliszki i usiadłam tam gdzie wcześniej. Pierwsza kręciłam ja, wypadło na Kacpra.
-Pytanie czy Zadanie ? - spytałam
-No oczywiście że zadanie - odpowiedział
-Masz iść na dwór, stanąć na środku ulicy i krzyknąć że kochasz Alana - po wypowiedzeniu tych słów żałowałam, bo dostałam od Alanka poduszką w głowę. Kacper wyszedł z domu. Wyszedł tak jak stał. Poszłam za nim rzeczywiście krzyknął, ludzie patrzyli na niego jak na chorego psychicznie. Zaczęłam się śmieć tak że przez pięć minut tarzałam się po podłodze. Kiedy skończyłam się śmiać, biłam mu brawo. Przez pół godziny, ani razu butelka nie wskazała na mnie. Kręci teraz Alan. O nie teraz wypadło na mnie.
-Pytanie czy zadanie ?
-Zadanie
-Musisz..- zaczął myśleć - Wiem pójdziesz do Konrada i go pocałujesz
-Chyba cię coś pojebało
-Nie to nie, chłopaki lejcie tą wódkę - no to teraz nie mam wyboru, jak będę nachlana kiedy tata wróci szlaban. Czy coś złego może się stać jeśli go pocałuje Nie !
-No dobra, ale mam pytanie gdzie jest Ania ? - martwiło mnie to
-Człowieku czy ty nas słuchasz - chciałam mu powiedzieć że nie, ale zaczął znów mówić - Dzwoniła że nie przyjdzie, bo jest u Kuby
-Aha - mruknęłam
-To won do kochasia - poganiał mnie Kacper, ubrałam kozaki i płaszcz tak wolno żeby zrezygnowali, ale nie. Poszłam do domu obok. Wlokłam się. A co jeśli coś poczuje? Co jeśli mnie wyśmieje? Co jeśli będzie mnie gnębił? Nie ja nie mogę tam iść. Odwróciłam się. Zobaczyłam że mam obstawę. Zaczęłam uciekać. To nie wyszło na dobre bo się wywaliłam. Alan mnie podniósł i zaniósł pod dom "kochasia". Zadzwonił dzwonkiem i odszedł. Czas zwiewać. Drzwi od domu Konrada się otworzyły. Stał w nich. Wiatr rozwiewał jego włosy. Był lekko uśmiechnięty. Miał na sobie tą samą koszule, wtedy kiedy go zobaczyłam pierwszy raz. Pocałowałam go. Ku mojemu zdziwieniu odwzajemnił pocałunek. Czułam jakby stado motyli w brzuchu. Pocałunek trwał kilka sekund. Pobiegłam do siebie.
*
I jak podoba się ?
Chciałam się dowiedzieć ile osób czyta tego bloga.
Proszę komentujcie
Pa Pa
Loffciam xd
OdpowiedzUsuńNo to teraz tylko następny i git ;d
Nie wiem dlaczego, ale chce mi się śmiać :D
OdpowiedzUsuńSuper rozdział i ten całus... Ulala :)
Hyhy fajnie fajnie ;3 dawaj kolejny rozdział ! ;p
OdpowiedzUsuńZapraszam.
http://67igrzyskaoczamijulites.blogspot.com/
awww ... ten pocałunek <3 super :D ten rozdział wyszedł ci świetnie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam :
http://thelastofthetears.blogspot.com/