środa, 27 marca 2013

Rozdział 17

Dzień: 11 Marca
Godzina: 13.43


Z perspektywy Natalii

Podeszłam do drzwi wejściowych. Po cichu odtworzyłam drzwi. To co tam zobaczyłam...
To co zobaczyłam przeraziło mnie. Mój tata bił się z Konradem?!
-Ej, co wy robicie? - wydarłam się na cały dom, wkurzona. W około nich były porozwalane rzeczy. Obydwoje kiedy mnie zobaczyli odskoczyli od siebie jak oparzeni. Między nami nastała cisza. Było słychać tylko nasze równe oddechy, westchnęłam. -Powiecie mi coś, czy będziecie stać jak kołki i się na mnie gapić?
-To nie tak jak myślisz, córciu
-A co ja mam myśleć że chłopak, który mi się podoba bije się z moim tatą. Bo tak właśnie myślę - krzyknęłam, od razu kiedy dotarła do mnie co właśnie powiedziałam zatkałam ręką buzię i pobiegłam do pokoju. Usiadłam na parapecie. Dlaczego to powiedziałam? Po co? Żeby sobie coś udowodnić? Usłyszałam pukanie do drzwi -Jeśli kochasz to odejdź
-Dobrze odejdę - usłyszałam głos który na pewno nie należał do mojego taty -Ale otwórz muszę ci coś wyjaśnić? -Podeszłam do drzwi i otworzyłam je na oścież żeby wpuścić chłopaka
-Słucham
-Nie mów słucham bo cię...
-Tak, wiem. Do rzeczy nie mam czasu? A jeśli to długa fascynująca opowieść to usiądź - gestem ręki wskazałam na łóżko. Nie pościelone łóżko. Chłopak niepewnie wszedł do pokoju i ułożył się na białym materacu. Poklepał miejsce obok, dając mi do zrozumienia żebym usiadła koło niego.
-Chcę ci wszystko wyjaśnić - westchnął, po woli ruszyłam w stronę chłopaka i położyłam się. Dziś było dość zimno więc okryłam nas kocem.-To zaczęło się w ten dzień kiedy umówiliśmy się w parku. Ala cały dzień mnie męczyła żebym się z nią umówił, ale ja odmówiłem bo podoba mi się inna dziewczyna. Chodzi do tej samej szkoły co ja, ale wracając do tematu. Ala powiedziała że jak się z nią nie umówię to nie zobaczę tamtej dziewczyny już nigdy więcej - wydusił z siebie na jednym wdechu. Kidy to mówił poczułam ukucie w sercu.Pewnie ta dziewczyna to wysoka szczupła blondynka, a ja średniego wzrostu brunetka.
-Ona jest podła, ale niestety ja ci nie pomogę zdobyć tej tajemniczej dziewczyny. Jeśli chcesz to mogę ją tylko popytać czy ci się podoba - przełknęłam głośnio ślinę. Wstałam z łóżka i podeszłam do okna
-Nie, nie musisz - westchnął - Bo nie powiem ci że to t.. - szepnął
-Coś mówiłeś ?
-Nie, nic - powiedział pełnym głosem obaw
-Nie chcesz mówić to nie mów, ale mam pytanie. Skąd ja mogę wiedzieć że nie kłamiesz? - chłopak wstał i podszedł do mnie. Nie wiedziałam co chciał zrobić.

Melody   
Z Perspektywy Konrada 
-Dlatego? - pocałowałem ją. Nasze języki tańczyły taniec. Z perspektywy osoby trzeciej, można było by nas  uznać za parę. Było by widać ciągnące od nas ciepło.  Odepchnęła mnie.
-Proszę idź stąd -pokazała na drzwi. Widziałem w jej oczach łzy. -Idź
 Wyszedłem. Na  podłodze zobaczyłem jakiś zeszyt. 

26 lutego 
Dlaczego?Dlaczego on mi miesza w głowie? Całymi dniami i nocami o nim myślę. Nawet miałam sen o nim....

"Nie powinienem tego czytać" - szybkim rucham zamknąłem zeszyt, a drzwi od pokoju Natalii się uchyliły.
-Co ty robisz? Po co to czytałeś? Nie nauczyli cię że cudzych rzeczy się nie rusza? Idź już stąd, no idź - powiedziała, miała podpuchnięte oczy. Jej oczy patrzyły na mnie ze smutkiem w oczach. Posłuchałem dziewczyny. Poszedłem do domu. Nikogo w nim nie było. Z barku ojca wyjąłem flaszkę. Usiadłem na kanapie i zacząłem pić. Co ona takiego ma w sobie że mnie pociąga? Dlaczego się nie domyśliła że wtedy mówiłem o niej? Miałem wiele pytań, ale nie miałem na nie odpowiedzi. Te iskierki w oczach kiedy ją całowałem. Ala muszę z nią zerwać. Dziś zrobiłam mi wyrzuty z tego że zamiast myśleć o niej myślę o Natalii. Piłem coraz więcej. Nie wiedziałem co robię. Podszedłem pod jej dom i kulturalnie zadzwoniłem dzwonkiem. Otworzyła je. 
-Idź stąd - warknęła
-Kocham cię - wybełkotałem              
-Jesteś kompletnie zalany nie wiesz co mówisz. Nie rozumiesz idź już. - odepchnęła mnie
-Pod jednym warunkiem, pójdziesz ze mną - chwiałem się
-Mogę cię tylko odprowadzić do domu - powiedziała i złapała mnie za rękę

*
Miał być dłuższy, ale no niestety. 
Nie chcę nikogo obrazić, ale Justin Bieber obrzydził mi to miasto.
Wole wam nie opowiadać co moi koledzy na niego wrzucali. 
Co do następnego rozdziału to pojawi się w następnym tygodniu. 
Tradycja tradycją więc zapraszam: tu
Skoro w tym tygodni się już nie 'spotkamy' to życzę wam wesołych świąt, kochani   
        

wtorek, 26 marca 2013

Notka

Hej, dzisiaj niestety nie będzie rozdziału.
Dlaczego?
Dlatego że ostatnio mam dużo testów i muszę się uczyć.
Szperałam dzisiaj w niecie (na lekcji) i znalazłam to.
Nie wiem dlaczego, ale rozpłakałam się.
Dzieci chorują, a ja sobie siedzę przed komputerem i pisze.
Dla nich każdy dzień to męka, a ja jestem zdrowa mam wszystko czego zapragnę.
Nie mówiąc już o przyjaciołach.
To tyle na dziś mam nadzieje że zajrzycie na ten link. 
Polecam ci żebyś zanim zaczęła czytać włączyła Melody.
Pa, pa 

niedziela, 24 marca 2013

Pytanka?

Chciałabym was powiadomić że możecie zadawać mi pytania na moim ask'u
Mogą one dotyczyć mnie lub bohaterów opowiadania.

sobota, 23 marca 2013

Rozdział 16

Dzień: 10 Marca
Godzina: 15.07


Z Perspektywy: Natalii
Siedziałem sama w tym pokoju. Znalazłam gitarę. Moją starą, brązową gitarę. Chciałam na niej zagrać jednak nie mogłam. Za dużo wspomnień wtedy powracało. Na półce leżał mój stary album. Nie było w nich dużo ciekawych zdjęć, kiedy już miałam go odkładać wypadła z niego kartka. Była to czerwona koperta, z napisem Dla Natalii. Wzięłam ją do ręki i przejechałam palcami po napisie. W chwili kiedy miałam już otworzyć kopertę do pokoju wtargnął Mateusz.
-Choć na spacer? - zaproponował brązowooki. Odłożyłam kopertę na stare, mahoniowe biurko. Chłopak do mnie podszedł i przytulił.
-Nie chcę nigdzie iść - puściłam chłopaka i położyłam się na łóżku. Byłam wpatrzona w sufit. Nic się dla mnie nie liczyło. Moje rozmyślenia przerwał Mateusz, który wylał na mnie kubek zimnej wody. -Pożałujesz, liczę do 5. 1...5
-Hej, a gdzie 2,3,4 - krzyknął uciekając
-Proszę bardzo 2,3,4 - wydusiłam z siebie, kiedy go goniłam. Chłopak biegał po całym domu. W końcu wybiegł do ogródka. Oj źle zrobił. Było 10 stopni, ale i tak tam też go goniła. Natknęłam się na węża. Wzięłam go do ręki i czekałam aż chłopak kolejny raz obiegnie dom. Nadeszła ta chwila. Odkręciłam kurek. Wężem wycelowałam w chłopaka. Mateusz był tak sparaliżowany że się nie ruszał. Kiedy chłopak był cały mokry zakręciłam wodę i zerknęłam na niego. Trzęsł się z zimna. Podbiegłam do i go do siebie przyciągnęłam. Wisiało mi to że będę cała mokra. Ważne było żeby chłopak nie był chory.
-Przepraszam - wydusiłam z siebie i pociągnęłam chłopaka do jego domu. -Proszę powiedz coś, cokolwiek - szepnęłam, gdy byliśmy już przy jego domu. Zadzwoniłam dzwonkiem. Po chwili zza drzwi wyłoniła się jego mama. Bez słowa weszłam do domu i pobiegłam do pokoju chłopaka. Cały czas trzymałam jego rękę. Otworzyłam drzwi od pomieszczenia. Cały pokój był w kolorze niebieskim. Meble miały kolor jasnego brązu. W pokoju było jedno wielkie okno. Widok był przepiękny. Podeszłam do szafy chłopaka i wyciągnęłam z niej dres. Rzuciłam chłopakowi ubranie, a ten jak na zawołanie złapał je i poszedł do łazienki. Usiadłam na łóżku chłopaka. Rozglądałam się po pokoju. Mój wzrok przystanął na zeszycie. Leżał on na łóżku Mateusza. Wzięłam go do ręki i otworzyłam na ostatniej zapisanej stronie.

W końcu czas stanął, a ty jesteś tu.
Uśmiechasz się do mnie....bo jestem tu. 

Nie wiedziałam że on pisze. Ta piosenka nie była skończona. Na biurku chłopaka znalazłam długopis. Wzięłam go i zaczęłam coś bazgrać na kartce. 

    To że jestem tu nie znaczy że kocham.
Wiem że nie będziesz czekać, ale po prostu zostań tu.

Nie wyszło mi to. Skreśliłam ten wers, ale akurat do pokoju wtargnął chłopak.
-Co ty robisz? - zapytał wyrywając mi zeszyt z ręki -Po co to napisałaś, po co wogule ruszałaś ten zeszyt
-Przepraszam ja...ja - speszona opóściłąm głowę, chłopak zaczął się śmiać 
-Czego się boisz przecież nie zapisuje tam sekretów - powoli podniosłam głowę żeby ujrzeć chłopaka. Wpatrywał się we mnie z niedowierzaniem. Uśmiechnęłam się widząc jego minę. Wyglądał jakby był dumny. -Ty to napisałaś - pokazał mi na przekreślony tekst. Pokiwałam twierdząco głową. -To nie jest aż takie złe 
-Dziękuję 
-Choć coś pooglądamy - złapał mnie za rękę i pociągnął do salonu. Wybrał jakiś horror. Mam na niego focha nie na widzę ich. Poszedł do kuchni zrobić popcorn. 
-Mamy dom dla siebie bo rodzice pojechali gdzieś na tydzień - po chwili dodał -Przestań się tak szczerzyć bo się boję. 
Usiadł koło mnie i włączył film. Cały czas lała się krew. Wiedziałam że nie będę spać przez to w nocy. Siedziałam na skraju kanapy, więc podparłam się ręką. Po chwili smacznie spałam. 

Dzień: 11 Marca
Godzina: 7.08
Miejsce: Dom Mateusza    


Z Perspektywy: Natalii
Obudziły mnie krzyki z dołu. Zerwałam się z łóżka. Wydawało mi się że wczoraj zasnęłam na kanapie. Szybko zbiegłam na dół.
-Co się stało? - powiedziałam i zobaczyłam że chłopak nie jest sam. Spojrzałam na zegar była 7.10. -O kurwa, dziś jest poniedziałek, tak ?
-Tak - krzyknęli
-No to mam przesrane w domu - na co reszta się zaśmiała -Co w tym śmiesznego?
Nic nie odpowiedzieli. Już nie zdążę do szkoły. Na szczęście, ale muszę jechać do domu. Chłopak przyniósł śniadanie. Ja w tym czasie zamówiłam taksówkę. Pożegnałam się ze wszystkimi, chociaż nie znałam ich imion. Poszłam po torbę do domu babci tam tak samo jak wcześniej pożegnałam się i pojechałam taksówką do domu. Po dwu godzinnej jeździe żółte auto się zatrzymało. Zapłaciłam kierowcy. Podeszłam do drzwi wejściowych. Po cichu odtworzyłam drzwi. To co tam zobaczyłam...

*
No hej, hej. 
Powracam z nowym rozdziałem :)
Proszę komentujcie. 
Tradycyjnie zapraszam na: klik     

czwartek, 21 marca 2013

Rozdział 15

Dzień: 10 Marca 
Godzina: 5.07

Natalia
Tak szczerze jestem wściekła na chłopaków za to zadanie. Nie mogę spać. Nie mogę jeść. Nie mogę nic robić. Od tego pamiętnego wieczoru. Cały czas mam ten pocałunek w pamięci. Jestem wściekła na siebie że nie wypiłam tej wódki. Dlaczego? Dlaczego to jest takie trudne? Zapomnieć, chcę zapomnieć. Zapomnieć o chwilach spędzonych razem, o jego uśmiechu. Jestem zirytowana jego zachowaniem. Raz mi się chce z niego śmiać, a raz płakać. Czy naprawdę on myśli że ja jestem ślepa czy głupia. Na szczęście mam Alana. Mojego ukochanego przyjaciela. Jest niedziela piąta rana, a ja siedzę i myślę o tym dupku. Chyba powinnam gdzieś wyjechać od izolować się. Jednak nie mogę. Chcę do mamy, tak bym powiedziała jakbym miała siedem lat, ale jako szesnastolatka nie mogę tak. Kościół, to chyba najlepszy pomysł. Spowiedź. Może uwolnię się od tego wszystkiego. Babcia, kochana babcia. Z chęcią zrobię jej niezapowiedzianą wizytę, przy okazji odwiedzę Mateusza. Dawno go nie widziałam, a dokładnie dziesięć lat. Dziesięć długich lat. Wstałam z łóżka. Z szafy wyciągnęłam beżowe spodnie, bluzkę z długim rękawem i szalik. Poszłam do toalety. W pomieszczeniu nie było chłodno, ale nie było też zimno. Jednym słowem był w sam raz. Wiem że to nie jest jedno słowo. Głowa mnie trochę rozbolała, ale nie przejęłam się tym. Do wanny nalałam gorącą wodę. Rozebrałam się z piżamy i weszła do wanny. To kąpanie było długie, dokładnie myłam się półtorej godziny. Dziwne. Wyszłam z wanny, otulając się ręcznikiem. Kropelki wody spadały na białe kafelki. Z szafki wyjęłam suszarkę. Rozczesałam swoje włosy i zaczęłam je suszyć. Po wysuszeniu związałam je w niesfornego koka. Szybko się przebrałam. Umyłam zęby. Leciutko się umalowałam. Czyli tak jak zawszę. Po schodach zbiegłam do kuchni. Zrobiłam coś do jedzenia. Szybko zjadłam i zadzwoniłam po taksówkę. Wolałam tak jechać do babci. Nie chciałam budzić taty zostawiła mu karteczkę:
Pojechałam do babci, nie martw się.
Miłego dnia. 
Natalia  :*
Spakowałam torbę (tą na zdjęciu :*). Po chwili pod moim domem już stała taksówka, więc szybko się ubrałam w kurtkę i na szczęście już trampki (te na zdjęciu, kochane). Wyszłam z domu. W ręku trzymałam torbę. Wsiadłam do taksówki i powiedziałam gdzie kierowca ma jechać. Do babci byłą daleko. Pojechałam do kościoła, tego bliżej babci. Kazałam kierowcy na mnie czekać. Idealnie trafiłam na msze. Poszłam do spowiedzi. Ulżyło mi. Nie miałam już głowy we wszystkich sprawach. Zapomniałam o wszystkim. Pamiętałam tylko te najważniejsze sprawy. Wyszłam z kościoła nie patrząc przed siebie. No i na nieszczęście, albo na szczęście wpadłam na kogoś.
-Przepraszam - wstałam i otrzepałam się
-Nie to ja przepraszam - nad moim uchem usłyszałam znajomy mi głos, ale nie pamiętałam kto to. Gwałtownie się odwróciłam i ujrzałam...
-Natalia, matko boska jak ty się zmieniłaś - uśmiechnął się chłopak
-No przepraszam cię bardzo jesteśmy przed kościołem - wskazałam na budynek przed którym staliśmy
-A no - szepnął zmieszany 
-Wiesz może byś mnie olśnił kim jesteś bo cię nie pamiętam - powiedziałam robiąc miny
-Naprawdę mnie nie pamiętasz. Wysypałem na ciepie wiadro piasku. A na koniec polałem wodą. - zaczął się coraz szerzej uśmiechać
-Mateusz?!      
-Nie, Jezus
-Jeszcze raz ci przypominam jesteśmy przy kościele - powtórzyłam się 
-Na długo przyjechałaś - chłopak zmienił temat 
-Właściwie to chciałam odwiedzić babcię - poszłam w stronę 'mojego' transportu, a chłopak ruszył z mną
-Świetnie się składa bo twoja babcia zaprosiła nas dzisiaj na obiad - dotarliśmy do taksówki 
-To do zobaczenia - rzuciłam, wsiadając do samochodu
-Pa - usłyszałam przed zamknięciem drzwi
Do domu mojej babci od kościoła miałam tylko piętnaście minut. Przez drogę rozmawiałam z kierowcą. Okazał się miłym......czterdziestolatkiem. Ta cztery dychy. Współczuję. Żeby przez dwadzieścia lat prowadzić taksówkę. Zatrzymaliśmy się przed ślicznym domem. Nie był wielki, po prostu duży. Wiem dlaczego babcia ma taki gust. Przez całe życie podróżowała. Zapłaciłam kierowcy. Zadzwoniła do drzwi. Nie czekałam długo, bo po kilku sekundach ktoś mi otworzył. Nie patrząc kto rzuciłam się na niego. 
-Babciu - krzyknęłam 
-Nie jestem, aż tak stary 
-A sorry, wiesz gdzie jest moja babcia - speszona odsunęłam się od chłopaka 
-Nie wiem kim jesteś, więc nie wiem     
-Natalia Kom... 
-Babciu ktoś do ciebie - krzyknął chłopak. Babciu, serio. Chyba bym wiedziała kto to. Zza ściany wyszła rozpromieniona babcia Jasia.
-Natalia, nie widziałam cię 2 lata. W końcu raczyłaś się tu pojawić - powiedziałam przestarzała kobieta z udawanym wyrzutem -Tęskniłam! - podbiegłam do niej i się w nią w tuliłam.
-Kto to jest? - szepnęłam do babci, wskazując głową na chłopaka 
-To jest mój wnuczek - powiedziała pełna dumy
-Ala jak to przecież ja nie znałam całej rodziny mamy, ale żeby wnuczek 
-Opowiem ci to, ale później, bo dziś przychodzi....
-Bo dziś przychodzi Mateusz z rodziną, zgadłam? - wyszczerzyłam się
-Tak, a skąd o tym wiesz? - spytała przeciągając ostatnie zdanie 
-Od Mateusza     
-A gdzie go spotkałaś?    
-Od razu spotkałam, wystarczy powiedzieć że wpadłam na niego w kościele - wzruszyłam ramionami -Długa historia
-To wchodź - zapraszała mnie do kuchni. Weszłam siedziało tam 6 osób. Dziadek do którego podbiegłam i pocałowałam w policzek. 
-Cześć, wnusiu - powiedział wstając z krzesełka 
-Hej, dziadziusiu - wybuchnęliśmy śmiechem 
-Więc poznaj siostrę swojej mamy i jej rodzinę - powiedział, do moich oczu napłynęły łzy. Uciekłam do swojego starego pokoju. Pozwoliłam lecieć łzą. Kiedyś tu mieszkałam. Do czasu kiedy tata nie zaczął rozkręcać firmy. Świetnie się tu czułam. Atmosfera. Rodzinna atmosfera. 
To były moje urodziny. Nie miałam przyjaciół. No bo jak można mieć przyjaciół jak masz trzy latka. Siedzieliśmy na łące. Wszyscy razem. Nasz mały piknik. Każdy na twarzy miał uśmiech. Tata rozpakowywał koszyk, a mama śpiewała. Kołysankę. Tak kołysankę, albo nie pamiętam te słowa. Zawsze je pamiętałam i zawsze będę pamiętać.
Stałam wyglądając przez okno i nuciłam piosenkę Taylor Swift. 

Just close your eyes 
The sun is going down 
You'll be alright
 No one can hurt you now 
Come morning light 
You and I'll be safe and sound

Nawet nie zauważyłam kiedy ktoś do mnie przyszedł. Położył dłoń na moim ramieniu.
-Wiesz nie przejmuj się przeszłością tylko idź dalej - poradził mi jakiś chłopak i wyszedł. Zostawił mnie samą z moimi myślami i wielkimi marzeniami.

*
No słucham waszej krytyki. 
Możecie zadawać pytania bohaterom oraz mi tu.
Zapraszam na drugiego bloga klik

środa, 20 marca 2013

Nowy Blog

Siema, wszystkim. Chciałabym was zaprosić na mojego drugiego bloga. 
Dopiero zaczynam, ale nowy blog, nowi bohaterowie i nowe przygody. 
Mam do was wielką prośbę polecicie ten blog swoim znajomym.
To tylko prośba.
Rozdział 15, będzie dopiero jutro. 
Pa,pa
Kochani :*

wtorek, 19 marca 2013

Rozdział 14

Czytasz = Komentujesz

Dzień: 9 Marca 
Godzina: 18.47

Natalia 
Obudziło mnie pukanie do drzwi. Nie przepraszam to było walenie w drzwi. 
-Proszę - warknęłam, właśnie wtedy do pokoju wparował Alan
-Śpiochu ubieraj się idziemy... - powiedział spokojnie jakby nic się nie stało, przecież kto śmiał mnie obudzić. Miałam dziś uprawiać nową dziedzinę sportu. Czyli opierdoling, a on mnie gdzieś wyciąga.
-Nigdzie nie idę - krzyknęłam i zakryłam się kołdrą po sam czubek głowy. Chłopak szybkim ruchem zerwał ze mnie kołdrę, więc ja przykryłam się kocem. Alan zrobił z kocem to samo co z kołdrą. 
-Właśnie że idziesz - usiadł na łóżku i zaczął mnie szturchać. Miałam zamiar wstać i wyjść z siebie. Prościej mówiąc przywalić mu w ten pusty łeb. Czarno włosy, wziął mnie na ręce i zaczął kręcić mną w kółko. Miałam odruchy wymiotne, ale wytrzymałam. 
-Puść mnie - zaczęłam się wydzierać kiedy zaczął ze mną biegać po całym domu. W duchu się cieszyłam że taty nie ma, bo jakby był to już na pewno by zareagował. Zastanawiało mnie jedno, Jak chłopak tu wszedł ? -Kto cię wpuścił ? - spytałam po chwili ciszy
-Mnie nikt nie wpuszczał, sam wszedłem - powiedział wypinając pięść do przodu 
-To jak wszedłeś? - byłam zirytowana     
-Przez okno od łazienki - uśmiechnął się i postawił mnie na podłodze
-Ale przecież my mamy łazienki na górze
-No i właśnie wszedłem łazienką od twojej sypialni - że WTF
-To jak ty tam wlazłeś? - zapytałam, chłopak nic nie odpowiadał - Wiesz że to jest włamanie, jeśli mi nie powiesz to zadzwonię na policje
-No dobra, bo wiesz tam macie taką drabinę no to podstawiłem ją pod okno, okazało się że był otwarte więc wszedłem. Rozumiesz? - tłumaczył się chłopak
-Nie, nie rozumem dlaczego się do mnie włamałeś? - stwierdziłam fakty 
-No bo tęskniłem - chłopak się wyszczerzył pokazując białe ząbki
-To jak tęskniłeś trzeba było zadzwonić dzwonkiem, kochany - cmoknęłam go w policzek 
-Tak więc ubieraj się, bo wychodzimy - odparł i poszedł do kuchni
-Gdzie idziemy? - po prostu byłam ciekawa 
-My idziemy do chłopaków - krzyknął na cały dom 
-Czyli będę tam jedyna? - zapytałam, po raz kolejny 
-Tak, mądralo 
-To nie idę - gdyby wzrok mógł zabijać teraz bym leżała na środku pokoju w kałuży krwi
-To nie idź, ale wiedz że tu wrócę - wyszedł z domu z trzaskiem drzwi, wzruszyłam ramionami i poszłam do salonu. Właśnie leciał film LoL z Miley Cyrus. Musze przyznać świetny film. Zgłodniałam. Poszłam do kuchni i zrobiłam naleśniki. Posmarowałam wszystkie nutellą. Włączyłam kanał muzyczny i podgłośniłam na fula. Większość piosenek były szybkie, ale były też wolne. To musiało komicznie wyglądać, bo chodziłam po całym domu i tańczyłam. Musze przyznać że idę się zapisać na zajęcia taneczne. Tego nikt nie przeżyje jak ktoś zobaczy jak tańczę.  Ktoś zadzwonił do drzwi. Dziwię się że to usłyszałam. W drzwiach stał Konrad. Ciekawe czego tu szuka. Już miałam zamknąć drzwi, ale chłopak podstawił nogę. Jakbym chodziła na siłownie to pewnie by dostał pięścią w twarz. Otworzyłam szerzej drzwi i wpuściłam go do środka.
-Co? - spytałam unosząc jedną brew w odpowiedzi usłyszałam bełkot. Podeszłam do telewizora i go wyłączyłam. - Co? - spytałam podchodząc do chłopaka
-No właśnie to - warknął wskazując na telewizor
-Dziękuje za wizytę i papa - powiedziałam sarkastycznie otwierając drzwi. Ujrzałam w nich Alana z kolegami. Zmierzyłam ich wzrokiem i po minucie spojrzałam na Konrada. No ludzie co on nóg nie ma żeby wyjść. "Widocznie nie" - pomyślałam. Wpatrywałam się w Alana, miałam ochotę go zabić. Zaszczycił mnie swoim spojrzeniem.
-No co mówiłem że wrócę - wybraniał się
-Nie powiedziałeś że wrócisz z kolegami - uśmiechnęłam się sztucznie. Z naciskiem na sztucznie.               
-A ty nie powiedziałaś że ma do ciebie Konrad przyjść - powiedział wchodząc, a za nim weszła reszta
-On właśnie wychodzi - spojrzałam na Konrada. Chyba był wkurzony na Alana, bo chciał go zabić. Oczywiście wzrokiem. Alan rozpinał kurtkę i powiesił ją na wieszaku.
-Ta właśnie widzę, jak stoi w miejscu - te ostatnie słowa mruknął pod nosem - Sam pójdziesz czy pomóc ci - zwrócił się do Konrada, podwijając rękaw od bluzy do łokci. Jak chłopak usłyszał słowa brązowookiego, szybko wyszedł z domu. - Więc wróciłem i chcę ci przedstawić Kacpra i Roberta
-Miło mi - spojrzałam na chłopaków - A nie masz towarzystwa dziewczyn, bo z wami chyba o butach nie pogadam, nie? - słowa były skierowane do mojego przyjaciela
-No właśnie Ania przyjdzie za dziesięć minut, ale.. - przerwałam mu swoim wrzaskiem
-JEST NO W KOŃCU - krzyknęłam
-No widzicie jaka jest zwariowana - powiedział do chłopaków - Ale przyjdzie bez Kuby
-Szkoda - mruknęłam pod nosem
-To co robimy ?- zapytał chyba Robert
-Proponuję butelkę, co wy na to ? - spytałam
-Spoko - krzyknęli chórem. Wyciągnęłam butelkę po coca-coli. Wróciłam do chłopaków. Właśnie robili miejsce do gry. Odsunęli stolik i usiedli. Położyłam butelkę i wyjęłam butelkę wódki z barku. Usiadłam pomiędzy Robertem, a Kacprem.
-Każdy kto nie chcę opowiedzieć na pytanie lub nie chcę wykonać zadania musi wypić kieliszek wódki. Jasne? - spytałam, na co oni pokiwali energicznie głowami. Poszłam do kuchni po kieliszki i usiadłam tam gdzie wcześniej. Pierwsza kręciłam ja, wypadło na Kacpra.
-Pytanie czy Zadanie ? - spytałam
-No oczywiście że zadanie - odpowiedział
-Masz iść na dwór, stanąć na środku ulicy i krzyknąć że kochasz Alana - po wypowiedzeniu tych słów żałowałam, bo dostałam od Alanka poduszką w głowę. Kacper wyszedł z domu. Wyszedł tak jak stał. Poszłam za nim rzeczywiście krzyknął, ludzie patrzyli na niego jak na chorego psychicznie. Zaczęłam się śmieć tak że przez pięć minut tarzałam się po podłodze. Kiedy skończyłam się śmiać, biłam mu brawo. Przez pół godziny, ani razu butelka nie wskazała na mnie. Kręci teraz Alan. O nie teraz wypadło na mnie.
-Pytanie czy zadanie ?
-Zadanie
-Musisz..- zaczął myśleć - Wiem pójdziesz do Konrada i go pocałujesz
-Chyba cię coś pojebało
-Nie to nie, chłopaki lejcie tą wódkę - no to teraz nie mam wyboru, jak będę nachlana kiedy tata wróci szlaban. Czy coś złego może się stać jeśli go pocałuje Nie !
-No dobra, ale mam pytanie gdzie jest Ania ? - martwiło mnie to
-Człowieku czy ty nas słuchasz - chciałam mu powiedzieć że nie, ale zaczął znów mówić - Dzwoniła że nie przyjdzie, bo jest u Kuby
-Aha - mruknęłam
-To won do kochasia - poganiał mnie Kacper, ubrałam kozaki i płaszcz tak wolno żeby zrezygnowali, ale nie. Poszłam do domu obok. Wlokłam się. A co jeśli coś poczuje? Co jeśli mnie wyśmieje? Co jeśli będzie mnie gnębił? Nie ja nie mogę tam iść. Odwróciłam się. Zobaczyłam że mam obstawę. Zaczęłam uciekać. To nie wyszło na dobre bo się wywaliłam. Alan mnie podniósł i zaniósł pod dom "kochasia". Zadzwonił  dzwonkiem i odszedł. Czas zwiewać. Drzwi od domu Konrada się otworzyły. Stał w nich. Wiatr rozwiewał jego włosy. Był lekko uśmiechnięty. Miał na sobie tą samą koszule, wtedy kiedy go zobaczyłam pierwszy raz. Pocałowałam go. Ku mojemu zdziwieniu odwzajemnił pocałunek. Czułam jakby stado motyli w brzuchu.  Pocałunek trwał kilka sekund. Pobiegłam do siebie.
*
 I jak podoba się ? 
Chciałam się dowiedzieć ile osób czyta tego bloga. 
Proszę komentujcie 
Pa Pa 

poniedziałek, 18 marca 2013

Rozdział 13

Dzień: 9 Marca
Godzina: 12.24

Natalia
To był błąd, bo zachwiałam się i prawie bym upadła gdyby nie Konrad ?!
-Wiesz możesz już mnie postawić - powiedziałam, ale chłopak nie puszczał - Dziękuje ?! - warknęłam
-O, królewna się odezwała - puścił mnie
-Wiesz ty jeszcze nie zasługujesz na tytuł księcia - poszłam w stronę Alana, który jakimś cudem znalazł się w kawiarni. Trochę utykałam. Jak tylko Alan mnie zauważył podbiegł, ale się nie odezwał.
-Dlaczego mnie z nim zostawiłeś? - zaczęłam
-Bo powinnaś z nim porozmawiać. To nie on zawinił. - bronił go
-To kto zawinił, powiedz mi? - nie odpowiedział, byłam załamana - Powiedz mi
-Powiem tylko tyle że to nie ty, ani on - ubraliśmy się i ruszyliśmy w stronę parku
-A dlaczego mi tego wcześniej nie powiedziałeś? - spytałam
-Sądziłem że masz za dużo spraw na głowie. Na przykład to że jesteś w nim zakochana - odpowiedział  
-Co ?! Ja nie jestem w nim zakochana ! - byłam wkurzona, normalni nie wierze, dlaczego wszyscy myślą że jestem w nim zakochana. JA NIE JESTEM W NIM ZAKOCHANA.
-Ta wmawiaj to sobie. Myślisz że jestem ślepy czy głupi ? - zapytał retorycznie
-Wiesz zawsze myślałam że jesteś ślepy, ale nie wykluczam że jesteś też głupi - w końcu zeszłam z tego tematu. Chłopak przystanął i walnął mnie pięścią w ramie - Auu, to bolało

-Uraziłem twoją dumę, przepraszam - powiedział z ręką na sercu, po minucie zaczęłam się z niego śmiać, później chłopak dołączył do mnie. Ludzie przechodzący obok patrzyli się na nas krzywo. W parku było pięknie, słońce wychodziło zza chmur. Oświetlało cały park. Usiedliśmy na ławce. Nie wiem, ale zaczęłam rozmyślać nad marzeniami. Kiedyś chciałam śpiewać. Moja mama śpiewała zawodowo. Miała piękny głos. Chciałam być taka jak ona. Po jej śmierci już nie śpiewała nie  grałam na gitarze. Wszystkie wspomnienia wracały. "Te wszystkie marzenia, które nigdy się nie spełniły bo jesteś zbyt przestraszony, by spróbować." - to były słowa mojej mamy, miał racje jestem zbyt przestraszona. Wstałam z ławki. Chciałam pobyć sama. Alan tak samo jak ja wstał. Chciałam pobyć sama, ale musiałam wyrzucić z siebie to słowa.
-Te wszystkie marzenia, które nigdy się nie spełniły bo jesteś zbyt przestraszony, by spróbować.- powiedziałam, odchodząc. Nie mogłam tego trzymać w sobie. Pobiegłam do domu. Nie zważałam na ludzi. Łzy płynęły mi ciurkiem. Nic nie widziałam w końcu na kogoś wpadłam.
-Natalia, ty płaczesz? - spytał znajomy mi głos, chłopak złapał mnie za nadgarstki. Próbowałam się wyrwać, ale nie dawałam rady. Nic nie odpowiadałam, a chłopak trzymał coraz mocniej moje nadgarstki.
-Puść mnie - powiedziałam przez łzy, wyrwałam się z jego uścisku i pobiegłam dalej. Słyszałam że krzyczał, żebym wróciła, ale nie mogłam. A może nie chciałam. Widziałam już swój dom, biegłam coraz szybciej. Dokładnie przy samym domu poślizgnęłam się na lodzie. Na szczęście nic się nie stało, otworzyłam drzwi  od domu. Weszłam i rozebrałam się. Dom był pusty. Dopiero wtedy mi się przypomniało że tata jest na rozwodzie. Na szczęście nie musiałam tam iść. Każdy wiedział że wolałam mieszkać z tatą. Włączyłam telewizje, akurat był kanał muzyczny. Leciała właśnie piosenka Conor'a Maynard'a Turn Around. Momentalnie się uśmiechnęłam kiedy zobaczyłam jak tańczy. Łzy przestały mi lecieć. Musiałam przyznać że chłopak ma świetny wokal i jeszcze dobrze tańczy. Ideał. Tylko nie wiem jaki ma charakter. Po tej piosence poprawił mi się humor. Miałam nadzieje że zostanie tak  do końca tego dnia. Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Ujrzałam tatę. Radosnego tatę. Mój uśmiech był coraz większy.
-Nie masz już żony? - zapytałam unosząc brew
 -No oczywiście że.. - przerwał nie wiem dlaczego -NIE MAM - wydarł się na całe gardło, taki stary, a nadal dzieciak. Tak myśl przechodziła mi przez głowę. Mimo że było wcześnie poszłam się połrzyć od razu zasnęłam. Obudziło mnie...

*
Przepraszam że taki krótki, ale jutro już nowy bo mam rekolekcję 
Pa, pa 

sobota, 16 marca 2013

Rozdział 12

Dzień: 26 Lutego 
Godzina: 16.14

Konrad
Myślicie że jak się czułem kiedy zobaczyłem ją z tym chłopakiem. Sam nie byłem lepszy. Byłem na "randce" z Alą. Dla mnie to była tylko kolejna lalusia w szkole. Dziewczyna powiedziała że jak się z nią nie umówię to mogę już nigdy nie zobaczyć Natalii. Już nigdy nie mogłem zobaczyć tych błękitnych oczu, jej uśmiechu i niej samej. Wiedziałem że ją zraniłem. Wiedziałem też że już nigdy mi może tego nie wybaczyć. Co ja mogłem zrobić? No co? Siedzieć i patrzyć jak pali szluga. Chciałem tam podejść i wyrwać jej go z ręki. Nie mogłem, nie miałem odwagi. Tak ja łamacz serc nie miałem odwagi. Ten chłopak... no właśnie nie wyglądał mi na miłego. Skoro dziewczynie nic się nie stało to po prostu zostawiłem tę sprawę. Zawsze wydawała się taka krucha i mała, ale była twarda i silna. Nikt nigdy nie odważył się jej postawić, bo zawsze miała własne zdanie i nigdy jego nie zmieniała. Z Alą...no co siedzieliśmy w ciszy i piliśmy kawę, ale wolałbym żeby to była Natalia. To życie jest takie skomplikowane, tyle razy jej chciałem wyznać co czuje. No ale co ja czule to jest tylko zauroczenie przejdzie. Co miałem powiedzieć Wiesz chyba się w tobie zauroczyłem? i co by przyjęła mnie z otwartymi ramionami. Chciałem jej powiedzieć, ale na początku był David i nadal jest, a teraz doszedł jakiś inny chłopak. Nie myśl o Natalii, nie myśl o tej dziewczynie. Nie myśl, nie myśl. Przestań o niej myśleć. Przez cały czas powtarzałem to sobie. I tak cały czas o niej myślałem. Najlepsze w tym wszystkim jest to że muszę udawać że chodzę z naszym plastikiem. To jest miłość dwudziestego pierwszego wieku. Jeśli się kogoś kocha to chcę się dla niego jak najlepiej, a ja się poddałem bez walki. Wróciłem do domu. Nie było nikogo. W pokoju mojej sąsiadki paliło się światło. Jestem jakimś prześladowcą. Chcę wiedzieć co robi, co je, co pije a przede wszystkim co czuje. Położyłem się na łóżku z nadzieją że zaraz zasnę, ale tak też się nie stało. Nie spałem. Duchem byłem w pokoju, a myślami byłem gdzieś daleko. W końcu zasnąłem.



Byłem na łące, a obok mnie nie było nikogo. Kręciłem się w kółko. Zobaczyłem ją miała białą sukienkę do kolan. Szła w moją stronę, ale ja nie wiedziałem co miałem zrobić.
-Przepraszam-wykrzyczałem kiedy zobaczyłem że dziewczyna idzie w moją stronę. Zignorowała mnie  i szła dalej. Poszedłem za nią, długo błądziła uliczkami. Znajomymi uliczkami. W końcu zatrzymała się przed jakimś budynkiem. Bardzo wysokim budynkiem. Weszła do niego, a ja cały czas szedłem za nią. Weszła po schodach na dach. Nie czułem zmęczenia. Ona chyba też nie. Stanęła na krawędzi dachu. Wiedziałem co chciała zrobić, a jak to się mówi do trzech razy sztuka. 
-Dlaczego- przygryzła wargę. 
Nie odpowiedziała mi.  
-Dlaczego mi to robisz? -spytałem przez łzy 
Nie odpowiadała nic przez pierwsze minuty. Myślałem że się poddała, ale ona przez ten czas zbierała odwagę no to co miała właśnie teraz zrobić
-Bo cię kocham głupku zawsze kochałam i będę kochać- skoczyła
-Proszę Nieee, przecież ja też cię kocham- te ostatnie słowa wyszeptałam. Później ujrzałem jej zakrwawione ciało. 

Dzień: 27 Lutego 
Godzina: 6.38

Konrad
-Pobudka- powiedziała moja matka - No wstawaj jest wpół do ósmej- na jej słowa szybko zerwałem się z łóżka. Witaj środo jeszcze tylko czwartek i piątek. Podbiegłem do szafy wyjąłem z niej jakieś ubrania. Padło na koszulę w kratę i czarne rurki. Przebrałem się i dopiero teraz spostrzegłem że jest 6.43. Zrobiłem poranną toaletę i wyszedłem z domu. Mój plecak był cięższy niż kamienie. No i na nie szczęście lub na szczęście (na szczęście) Natalia wychodziła właśnie z domu. (Jeśli to czytasz to w komentarzu napisz sweet) Ignorowała mnie. Szła jakby nigdy nic. Zagrodziłem jej drogę. Nie mogłem uwierzyć że tydzień temu płakała w moje ramię, a teraz się do mnie nie odzywa.
-Natalia-wyszeptałem głaszcząc jej policzek- Proszę powiedz coś
-Po co ? No pytam się po co? - wyszeptała przez łzy
-Po prostu...-nie mogłem wydusić z siebie słowa. Odeszła, zostawiła mnie. Wiedziałem że tak będzie.

Dzień: 9 Marca
Godzina: 10.43

Natalia
Już prawie dwa tygodnie nie gadałam z Konradem. Dużo się zmieniło już nie udaje dziewczyny Davida. Mam lepsze kontakty z ojcem. Cały czas spędzam z Alanem. Pogodziłam się z Kacprem i Asią. Ale oni mi poświęcają mniej czasu. Został tylko Konrad, on chodzi z Alą. Ignoruje go. Po prostu nie chcę go wiedzieć. Unikam go jak ognia. Zmienił się i to bardzo jest chamski i złośliwy. Nie wiem jak mógł mi się podobać. Dziś idę z Alanem na kręgle. Jest już 11 więc czas się ubierać. Z szafy wyjęłam koszulkę w paski i dżinsowe rurki. Przebrana zeszłam na dół.
-Cześć tato- ucałowałam ojca w policzek
-Cześć- pogłaskał mnie po głowie- Dziś jest rozwód, więc jestem już prawie wolny.Uśmiechnęłam się. Tata teraz był szczęśliwy. Szybko się pozbierał po tej jędzy. Ubrałam płaszcz i kozaki. Przerwałam tacie oglądanie telewizji.
-Wychodzę i nie wiem kiedy wrócę. Pa- krzyknęłam i zrobiłam tak jak powiedziałam. Przed domem już był Alan. Moje powitanie było...
-Alanek -wydarłam się na całą ulicę, chłopak rozchylił ramiona
-Natasia -krzyknął głośniej ode mnie, a ja wpadłam w jego ramiona
-Nie powinieneś tak się drzeć co o nas ludzie pomyślą- upomniałam go grożąc przy tym palcem.
-A ty nie powinnaś się martwic o to co o nas ludzie pomyślą- ruszyliśmy w drogę. Miło się nam gadało. Doszliśmy. Na zewnątrz budynek odstraszał. Popękane ściany. Budynek był kiedyś pomalowany na jasny róż, ale teraz wyglądał na szary. Za to we wnętrze było piękne. Róż na ścianach. Ten kolor ożywiał, a zarazem ocieplał wnętrze. Chłopak przyniósł buty i szybko je założył. Zrobiłam to samo. Chłopak wynajął jeden tor. Wiedział że nie umiem grać. Powiedziałam mu to wczoraj jak mnie tu zapraszał. Na początku się nie zgadzałam, ale te jego oczka. To wszystko przez nie. Foch Forever. Ale Alan mnie przekonał. Wzięłam kulę. Czerwona. Kocham ten kolor. Kula wyślizgnęła mi się z ręki i poleciała na stopę. Zaczęłam skakać.
-Ciamajda- skomentował Alan
-Kochanie, może byś pomógł - powiedziałam do chłopaka
Podszedł do mnie i pocałował w czoło. Usadził mnie na krześle i przyniósł lód. Położył lód na stopie. Pomogło. Normalnie kocham go. Kocham, kocham, kocham. Wstałam z krzesła. To był błąd, bo zachwiałam się i prawie bym upadła gdyby nie...

*
Musiałam to przerwać bo nie miałabym pomysłu na następny
Czekam na krytykę            

piątek, 15 marca 2013

Rozdział 11

Dzień: 26 Lutego 
Godzina: 15.53

Natalia 
O nie, nie wieże spóźnię się. Tak jest zawsze. Nienawidzę autobusów. Biegłam, przed siebie szukając znajomej ulicy. Nie zwracałam uwagi na innych. Tak jakby czas się zatrzymał, ale tak naprawdę leciał dwa razy szybciej. Tak jak tytuł, który wymyśliłam "Biegniesz, a czas leci dwa razy szybciej" tak wiem za długi jak na nagłówek. W końcu, dotarłam. Spóźniona o 8 minut, ale dotarłam. Spojrzałam przez szybę, a raczej na szybę. Włosy rozczochrane, rozmazany tusz do rzęs. Brakuje tylko wielkiego nosa i mogę iść na czarownice. Piękna i Bestia. Tylko ja będę grać bestię. Z torby wyjęłam szczotkę i przeczesałam nią włosy. Opuszkami palców starłam tusz i z czoła starłam pot. Dopiero po tym wyglądałam jak człowiek. Męczący dzień w szkole. Konrad nawet mnie nie zauważył, ale chyba to nie moja sprawa. Tęsknie za jego uśmiechem, za iskierkami w jego oczach i...tak po prostu za nim. Jestem na niego zła, ale gdyby on teraz przyszedł i przeprosił od razu bym mu wybaczyła. Weszłam do lokalu przy jednym ze stolikach siedział Alan. Nie widział mnie bo siedział tyłem. Koło niego nie siedział nikt. Powiesiłam płaszcz i podeszłam do chłopaka.
-Hej, przepraszam za spóźnienie- uśmiechnęłam się przepraszająco 
-Wiesz myślałem że stchórzyłaś-podszedł do mnie i mocno mnie przytulił 
-Sam jesteś, przyjdzie reszta?- spytałam siadając na krzesełku
-Tak jak widzisz jestem sam i coś im wypadło, wiesz że oni są razem- zdziwił mnie tym 
-Skąd mam to wiedzieć skoro znam was kilka godzin, mądralo- powiedziałam sarkastycznie 
-Ach dziękuje za ten komplement- uśmiechnął się-Teraz jestem cały twój- zaczęłam się śmiać nie przeszkadzało mi to że ludzi się na mnie gapili.- Co chcesz ? - zapytał 
-Cappuccino- ujrzałam idącego w naszą stronę kelnera. Oczywiście że zamówiła cappuccino. Chłopak wziął kawę. Drzwi od kawiarni się otworzyły zobaczyłam parę. Szli ze splecionymi rękami. Jak myślicie kto to był? Tak zgadliście Konrad i Ala. Poczułam ukucie w sercu. Dlaczego spośród tylu kawiarni wybrali tę. Wpatrywałam się w nich. "Uwierz on nigdy nie był taki jaki ci się wydawał"- powiedział głęboki głos w mojej głowię. Może czas nie użalać się nad sobą. To czas bycia sobą.
-Coś się stało? - dopiero wtedy zrozumiałam że Alan cały czas mi się przyglądał 
-Nie, nic- powiedziałam półgłosem 
-To dlaczego cały czas patrzysz się na tego chłopaka - wskazał palcem na Konrada. On musi być wszędzie niedługo ze mną do łazienki pójdzie. Chcę w końcu zostać sama nie chcę żeby ktoś mnie prześladował. - Żyjesz- chłopak machną mi ręką przed oczami
-Tak, nie przejmuj się mną- kelner przyniósł nam zamówienie. Piliśmy wolno, ale chłopak widział że byłam wściekła. Do oczu napłynęły mi łzy żeby je powstrzymać zamknęłam powieki. Słyszałam kroki.
-Nie płacz- po  woli otworzyłam oczy i popatrzyłam na chłopaka klęczał przy mnie. -Chcesz zatopić smutki masz- z kieszeni wyciągnął paczkę papierosów. Wyciągnął portfel i zapłacił za nas. Chyba zapomniał że to ja miałam płacić. Pociągnął mnie za rękę i jak prawdziwy dżentelmen rzucił we mnie kurtką. Nie ma to jak facet. Założyłam ją na siebie i chłopak wyprowadził nas na zewnątrz. Podał mi papierosa i pod palił. Pierwszy raz paliła więc nie dziwcie się. Myślałam że się tam uduszę. Ręka Alana umie zdziałać cuda tak mnie walnął w plecy że o mało co puc nie wyplułam. Widać że chodził na siłownie. Staliśmy w ciszy, zaciągnęłam się i poczułam się ja w jakiejś komedii romantycznej, którym było moje życie. To był dla mnie horror a nie komedia. Jak każda dziewczynka kiedyś marzyłam o księciu z bajki. O pięknym różowym zamku. Trochę się zmieniło nie chce już tego księcia. Mój ulubiony kolor to czerń nie jestem zwolenniczką różowego. Moja wyobraźnia nie ma granic, mogę narysować czarną dziurę i tak w niej coś zobaczę, ale inni ludzie będą mówić że jestem dziwna że coś widzę. Tak, to prawda jestem dziwna. Nie chcę miłości bo wiem że później i tak będę ryczeć. Po co to, po co te wspomnienia? Po co to życie? Po co żyć skoro i tak kiedyś umrzesz? No bo poco pan Bóg nas stworzył żeby ludzie się kochali. Tylko po to, to w takim razie mi to życie nie potrzebne. Właśnie w tej chwili ktoś może umierać, jak chce może zabrać moje życie.
-Wszystko w porządku?- z rozmyśleń wyrwał mnie głęboki głos Alana
-Tak, nie musisz mi pomagać- uśmiechnęłam się blado
-Nie rozumiesz ja po prostu chcę ci pomóc- jego słowa nie docierały do mnie co miałam powiedzieć "nie chcę twojej pomocy" czy powiedzieć zwykłe "dziękuje". Nie mogłam z siebie wydusić zadanego słowa. Jakbym była niemową. Nie mogłam ułożyć sensownego zdania. Chciałam z tam tond zniknąć. Wiedziałam że nie uniknę rozmowy. "Trzeba udawać głupią"- podpowiadał mi głosik w głowię już miałam coś powiedzieć, ale przypomniało mi się zdanie mojej mamy "Zawsze bądź sobą, nie udawaj przed ludźmi kim naprawdę jesteś. Po prostu uwierz w siebie".
-Dziękuje-chłopak uśmiechnął się i mnie przytulił.
-Tulimy- usłyszałam znajomy głos, odwróciłam się i zobaczyłam Kubę i Anie biegnących w naszą stronę. Po chwili na nas wpadli i przytulili się do nas.
-Ej ludzie my tu jesteśmy - powiedziałam równo z Alanem, kiedy zobaczyliśmy Anie i Kubę całujących się. O przepraszam oni się nie całowali oni chcieli się pożreć. -Choć widocznie my tu jesteśmy zbędni, proponuję spacer przez park- uśmiechnął się pokazując białe zęby, sądziłam że człowiek który pali ma żółte zęby. Chłopak zabrał ode mnie torbę, poczułam ulgę przybiegłam od razu po szkole bo autobus mi się spóźnił.
-Swoją drogą powinnaś nauczyć się biegać- powiedział z chytrym uśmieszkiem
-To ty widziałeś jak biegłam?- była zdezorientowana, chłopak się zaśmiał
-Tak bo kolega mnie podrzucił -no ja nie wierze, jechał samochodem i nawet nie raczył się zatrzymać. Walnęłam go pięścią w ramię. - Ała, to bolało - humor mi wrócił i zaczęłam się z niego śmiać, ale nie trwało to długo bo chłopak wrzucił mnie w zaspę śniegu. Kompletnie zapomniałam że to zima.
-A to tak się bawimy-krzyknęłam i zaczęła się bitwa na śnieżki. Chłopak odprowadził mnie pod sam dom. Oddał torbę i na pożegnanie ucałowałam go w policzek. Po ciuchu weszłam do domu. Pobiegłam do swojego pokoju. Odrobiłam lekcje i poszłam się wykąpać. Moje mięśnie się o to domagały, dosłownie. Poczułam ulgę. Alan to naprawdę fajny facet i przynajmniej wtedy nie myślałam o Konradzie. Szczerze on już mnie nie obchodzi. "No oczywiście że nie to nie ja za nim tęsknie"- ten głos się staje upierdliwy. Odgoniłam myśli i przebrałam się w pidżamę. Kładąc się na łóżku jeszcze nie wiedziałam że jutrzejszy dzień będzie aż tak męczący. Po chwili odpłynęłam do krainy Morfeusza.

*
Mam nadzieje że się podoba? 
Liczę na komentarze :D               

wtorek, 12 marca 2013

Rozdział 10

Dzień: 25 Lutego
Godzina: 16.49

Natalia
-Więc..-zaczął tata, z uśmiechem na twarzy przerwałam mu
-Nie zaczynamy zdania od więc- wybuchłam niepohamowanym śmiechem, tata siedział i wpatrywał się we mnie z powagą. Kiedy się ogarnęłam, popatrzyłam w oczy ojca był w nich smutek, żal i złość.
-Wiesz dla mnie to nie jest śmieszne- podniósł ton- Rozwodzę się. Zamurowało mnie, moja macocha i tata byli ze sobą pięć lat. Widać było że tata ją kochał. Uszanowałam jego decyzje. Chociaż kilka razy widziałam jak ta jędza wykradała tacie pieniądze z portfela. Całymi dniami była na zakupach. To znaczy ja uszanowałam decyzję taty, ale nigdy, ale to nigdy nie lubiłam mojej macochy. Była podła, raz ją przyłapałam z innym facetem, pewnie myślicie że nie powiedziałam ojcu. Otóż nie, powiedziałam mu całą prawdę co o niej myślę, ale niestety nie uwierzył i zaproponował mi zakupy wraz z nią. Nie uwierzycie co zrobiła. Powiedziałam jej tylko że wygląda jak dziwka, no sorry was bardzo jej sukienka jej nawet dupy nie zasłaniała. Kobieta na tyle mądra przywaliła mi z plaskacza że aż straciłam przytomność, a tacie powiedziała że walnęłam się o coś. Tak że miałam czerwoną plamę na policku. Kto w to uwierzy? Żeby w to uwierzyć trzeba być skończonym debilem - przechodziła mi przez głowę taka myśl. Widocznie od zawsze miałam w domu takiego dekla. Zbuntowałam się i przez rok miałam czerwone włosy. Nie wiecie jak było mi ładnie, po roku tata zaczął mnie zabierać na jakieś zebrania jego firmy i własnoręcznie przefarbował mi je na blond. W szkole na mój temat były komentarze typu "Patrzcie blondynka idzie" lub ktoś do mnie podszedł i powiedział "Jak taki głąb jak ty sobie na ulicy poradzi" (nie nie chodzi o prace jako prostytutka, tylko jazdę samochodem). Tata szturchnął mnie w łokieć i wspomnienia gdzieś odfrunęły.
-Nie powiesz nic ?- mówił łamiącym się głosem
-A co mam powiedzieć że jest mi cię żal, mówiłam ci że to jest zwykła DZIWKA- to ostatnie wykrzyczałam, pobiegłam do pokoju, zamknęłam go z trzaskiem drzwi. Zakluczyłam je i zjechałam po nich do pozycji siedzącej. Nie płakałam ze szczęścia, płakałam dlatego że mój ojciec mi nie wieży. Na szczęście, kiedyś moja przyjaciółka dała mi działkę może czas to wypróbować. "Nikt się nie dowie" - pomyślałam. Z szuflady wyjęłam prochy. Wciągnęłam je do nosa. Poczułam tak jakby ulgę. Zaczęło mi się kręcić w głowie i upadłam. Widziałam ciemność i światło. Dziwne, ale prawdziwe.

Dzień: 25 Lutego 
Godzina: 15.13

~muzyka~
Konrad
Właśnie dziś musiało się to stać. Ona chciała mi wybaczyć. Poszedłem w wyznaczone miejsce. Czekałem na nią 5 minut. Widziałem już ją, ale Ala. Ala mnie pocałowała chciałem ją odepchnąć. Ale nie mogłem, trzymała się mnie i nie chciała puścić. Pobiegłem za Natalią. Miała łzy w oczach.
-Wiesz co chciałam ci wybaczyć...- przerwałem jej nie chciałem żeby cierpiała, skoro wiedziałem do czego jest zdolna, nie mogła mi tego zrobić
-Ale to nie tak jak myśli..- teraz to ona mi przerwała
-Nie przerywaj mi. Chciałam ci wybaczyć, ale nie mam czego bo i  tak mnie okłamywałeś- pobiegła i wsiadła do autobusu zrobiłem to samo. Obserwowałem ją. Podeszła do Davida i płakała, ale dlaczego ? Niczego nie rozumiałem. Pocałował ją. Czułem jakby ktoś wbił mi sztylet prosto w serce. O czymś rozmawiali i wysiedli razem. Okazało się że dziewczyna mieszka niedaleko mnie, dokładnie tylko płot nas dzielił. Godzinę później wbiegła do pokoju i...płakała. Wszystko widziałem z okna. Podeszła do szuflady i coś wyciągnęła. To były prochy, wciągnęła je. Przez następne kilka godzin jej nie widziałem. Co się jej stało? "Chyba nie będziesz jej ratował"- odezwał się głosik w mojej głowie. Patrzyłem jeszcze przez okno. Dziewczyna podeszła do okna. Patrzyła się przed siebie. Naprawdę patrzyła się przed siebie, ale wzrokiem była gdzieś daleko. Stała tak pół godziny. Bez ruchu. Martwiłem się o nią trochę. Byłem wściekły na siebie że jej tego nie wytłumaczyłem. Jestem dupkiem. Nagle Dziewczyna usiadła na parapecie. Oglądała swoje ręce. Już nie były w bandażu tylko miała kilka, wielkich blizn. Przejechała palcem po najgłębszej. Na jej twarzy pojawił się grymas. Oderwałem wzrok od niej i zacząłem coś czytać. Książka była bardzo.... nudna, tak nudna to doskonałe określenie. Musiałem po prostu się czymś zająć. Tak to bym gapił się przez okno jak kołek. Wziąłem zimny prysznic. Założyłem bokserki i położyłem się na łóżku. Wiele nie minęło kiedy udałem się w krainę Morfeusza.

Dzień: 26 Lutego 
Godzina: 6.09

Natalia
Obudził mnie dzwonek. Odruchowo spojrzałam przez okno. Dziś było ponuro. Dla mnie to najlepsza pogoda, dla innych jest to słońce. Szczerze? Wole kiedy na niebie są czarne chmury. Chodząc uliczkami możesz oglądać różne zjawiska. Pary chodzące i samotnych ludzi. Dla nich ta pogoda jest przytłaczająca i się nigdzie nie spieszą. Moim zdaniem po prostu dziś jest pięknie. Podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej czerwoną bejsbolówkę, czarne rurki i białą podkoszulkę. Udałam się w stronę łazienki. Postanowiłam że dziś nie będę z nikim rozmawiać. Wchodząc do łazienki poczułam zapach wanili. Takie perfumy charakteryzowały mojego tatę. Zrobiłam poranną toaletę i umalowałam się. Wzięłam torbę z książkami i zeszłam na dół. Tata siedział w kuchni, wzięłam jabłko i wyszłam z pomieszczenia. Ubrałam płaszcz i kozaki, pośpiesznie udałam się na przystanek. Wzięłam telefon i podłączyłam słuchawki. Akurat w radiu leciała piosenka One Direction - Truly, Madly, Deeply. Nie byłam wielką fanką tego zespołu, po prostu mają świetne głosy.
Truly, madly, deeply I am 
Foolishly, completely falling 

Zaczęłam nucić piosenkę. Autobus przyjechał bez pośpiechu wsiadłam do niego i usiadłam na wolnym miejscu obok...właściwie to nie wiem bo miał kaptur. Kiedy autobus podjechał pod szkołę wysiadłam z niego. Przypomniało mi się że na moje urodziny dostałam bransoletkę. Teraz jest moją ulubioną. Dostałam ją
od Asi. Ona zawsze wiedziała co kupić. Ale w pewnym momencie zgubiłam ją. A tak dokładnie przez cały czas była w płaszczu. Znalazłam ją wczoraj wieczorem. Zaczęłam grzebać w kurtce, ale jej nie było.
-Tego szukasz? - powiedział ktoś za moimi plecami, odwróciłam się. Zobaczyłam dwóch chłopaków i jedną dziewczynę. Jeden z chłopaków miał moją zgubę i uśmiechał się. Wszyscy byli ubrani na czarno.
-Tak, dzięki- wzięłam bransoletkę od chłopaka.- Więc jak mogę wam to wynagrodzić? - zapytałam, wiedziałam że tak będzie chyba czas najwyższy zacząć trzymać wszystko na swoim miejscu.
-Wystarczy że nam postawisz kawę- wtrąciła się dziewczyna -Ania - podała mi rękę
-Natalia- uścisnęłam ją
-To jest Kuba- wskazała na chłopaka w czarnych włosach - A to Kuba- pokazała na bruneta
-No więc to jest mój numer- wyjęłam karteczkę zapisując na nim ciąg cyfr i podałam dziewczynie- jak by co to dzwońcie ja muszę spadać, miło było poznać - powiedziałam odchodząc. No i obietnica złamana :(. Weszłam do szkoły i przebrałam się. Podeszłam pod salę od j.polskiego i czekałam na panią. Mój telefon za wibrował, szybko go wyciągnęłam.
Dziś szesnasta na Wierzbickiej 46*
Zwinnie odpisałam
Kto ty ?
Trzymałam telefon czekając jak ktoś odpisze i po chwili dostałam sms
Alan, to tak czy nie ? 
Zastanawiałam się czy pójść czy nie. Spojrzałam na szkołę i zobaczyłam Konrada i jakąś małpę, całujących    się.
Dla ciebie zawsze :D
Wszystkie lekcje minęły dość szybko dotrzymałam obietnicy nie powiedziałam ani słowa. No to teraz czeka mnie spotkanie z Alanem, Kubą i Anią.
*Wymyślona ulica 
--
 Siema ludzie, wejdźcie w zakładkę bohaterów trochę tam zmieniłam. 
Chcę żeby każdy kto przeczytała ten rozdział skomentował go. 
Czekam na krytykę.

sobota, 9 marca 2013

Rozdział 9

Dzień: 25 lutego 
Godzina: 5.06

Natalia
Od 3 w nocy nie spałam, nie mogłam. Miałam mroczki przed oczami. Układałam rozmowy ze znajomymi, patrząc się na ścianę. Byłam sama na tym świecie, przynajmniej tak mi się wydawało. Chciałam wstać, ale coś mówiło mi żebym została. W końcu wyszłam z łóżka i poszłam do łazienki. Dopiero teraz jej się uważnie przyjrzałam. Nie była mała, ale za duża też nie była. Wanna przypominałam mi codzienność, czyli szarość i potępienie. Nalałam wody do wanny. Zrzuciłam z siebie pidżame i weszłam do wanny. Zamyśliłam się. Wszystko o czym myślałam schodziło na temat chłopaka. Takiego który miał osobowość i  nie był dupkiem, miałam taką nadzieje.Choć miałam tak wiele czegoś mi brakowało. Może..może, nie wiem. Czułam się pusta. Taka jak 'moja przyjaciółka' Ala. Powinnam taka być, skoro ona się podoba Konradowi. Ten chłopak wywrócił moje życie o 360 stopni. Mogłam być z nim tylko w marzeniach. Coś mnie w nim irytowało. Chodził jakiś nieobecny, nie dociera do mnie co on wyrabia. Nie znałam całej prawdy o nim, ale miałam nadzieje że mi powie. "Ta pomarz sobie"-odezwał się głosik w mojej głowie. Szybko otrząsnęłam się z tych myśli. Sięgnęłam po ręcznik i się nim otuliłam. Zrobiłam poranną toaletę i leciutko się umalowałam. Wysuszyłam włosy i od razu je wyprostowałam. W ręczniku ruszyłam w stronę pokoju. Usłyszałam przekręcający się klucz w drzwiach. Spojrzałam w tamtą stronę i ujrzałam...tatę. Nie wyglądał na wypoczętego, miał podkrążone oczy, chodził niewyraźnie. Spojrzałam na mnie i się uśmiechną. W jego oczach było widać troskę. Trochę dziwne. Poszłam do pokoju i przebrałam się w białą koszulkę i czarne spodnie.


Przebrałam się i spakowałam. Z torbą zeszłam na dół.
-Dzień dobry- uśmiechnął się mój tata 
-Dzień dobry-odwzajemniłam uśmiech- o czym chciałeś porozmawiać?
-Powinnaś już iść- powiedział spoglądając na zegarek- a o tym porozmawiamy później
-Dobrze trzymam cię za słowo- Wstałam i ubrałam płaszcz, oraz buty. 
-Pa- krzyknęłam 
Dzień zapowiadał się dobrze. Wsiadłam do autobusu i oderwałam się od rzeczywistości. Autobus dojechał do szkoły. Wysiadłam i ruszyłam w jej stronę. Ostatnio czułam się samotna. Nie było Kacpra, ani Asi. Ja tak nie mogę, oni się zabawiają a ja...no właśnie a ja cierpiałam. Weszłam do szkoły. Przebrałam buty i po schodach ruszyłam w stronę sali od geografi. Mieliśmy lekcje z wicedyrektorką. Nie będzie gadania, ale to nie problem bo nie mam z kim. Oparłam się o ścianie i zsunęłam się po niej aż na sam dół w oczekiwaniu na dzwonek. Koło mnie pojawił się Konrad, on jest wszędzie co on ninja. Staliśmy w ciszy, a raczej ja siedziałam a on stał. Widocznie nie mógł tego wytrzymać i przerwał 'wspaniałą' cisze:
-Nie masz mi nic do powiedzenia ?
-A wiesz co?- powiedziałam wstając i wyciągając z plecaka Jego dres- nie mam- podałam mu własność 
-Będziesz się zachowywać jak rozwydrzony dzieciak? 
-Tak będę a co ?- zapytałam z kpiną w głosie
Nic nie odpowiadał. Odeszłam nie miałam zamiaru z nim przebywać. Zabrzmiał dzwonek wszyscy weszli do klasy z wicedyrektorką. Czekaliśmy na nauczyciela jakieś 20 minut.
-Przepraszam pomyliłem klasy- powiedział z zamiarem wycofania się 
-Nie, nie- powiedziała p.Magda, bo tak się nazywała wice
-Dziwne bo na lekcjach nie są tak cicho- warknął nauczyciel
-Bardzo grzeczna klasa- powiedziała Magda
-Ta chyba diabeł wcielony- szepnął nauczyciel
-Mówił pan coś
-Nie, nie nic
"Ale przypał"- pomyślałam. Pan zapisał temat na tablicy i zaczął go omawiać. A ja jak to ja nie słuchałam. Lekcja była strasznie nudna. Dziwne siedzieliśmy i nie gadaliśmy. Pan zaczął pytać na wyrywki i padło na mnie
-Czy wiesz gdzie...- zadzwonił dzwonek, ha ha ha-dokończymy to na następnej lekcji. Zabrałam swoje rzeczy i wyszłam z klasy. Kolejne lekcje nie były tak spokojne jak pierwsza. Chodzi mi o hałas. Oni się po prostu wydzierali na siebie. Ta szkoła jest pojeba*a. Skończyłam lekcje o 14.10. Wyszłam ze szkoły, nie ja nie wyszłam ja wybiegłam. Chciałam się znaleźć już w domu. Nie mogłam. Przez całe lekcje myślałam o Konradzie. Przecież mogłam mu wybaczyć, ale to by nie miało sensu. Z jednej strony chcę mu wybaczyć a z drugiej nie chce się znowu na nim zawieść."Tak znowu on ci uratował życie i to dwa razy"- powiedział głosik w mojej głowie. Postanowione muszę mu wybaczyć.
Spotkajmy się w parku za 5 min. Dobrze ?
xxNataliaxx
Sama się dziwie że napisałam taką wiadomość, a co jeśli nie przyjdzie
Ok
Szłam w tamtą stronę już wchodziłam do parku, przeraziło mnie to co tam zobaczyłam. Konrad całujący się z Alą. Czyli David mówił prawdę on naprawdę chce być z plastikiem. Kiedy mnie zobaczyli odskoczyli od siebie. Chłopak podbiegł do mnie.
-Wiesz co chciałam ci wybaczyć...- niebieskooki mi przerwał
-Ale to nie tak jak myśli..
-Nie przerywaj mi. Chciałam ci wybaczyć, ale ni mam czego bo i  tak mnie okłamywałeś- pobiegłam w stronę autobusu, na szczęście zdążyłam, ale chłopak też. W autobusie był David .Podeszłam do niego i kiedy zobaczył że po moich policzkach spływają łzy. Przytulił mnie.
-Miałeś racje - wyjąkałam
-Ale z czym ?
-Z Konradem an chyba naprawdę chce być z Alą- wyszeptałam mu do ucha. Chłopak mnie pocałował, tak czule. Robił to tak jakby nie chciał zrobić czegoś źle. Odwzajemniłam go. Nic nie czułam. Chyba on też nie.
-Zostaniesz moją dziewczyną, ale tak na niby żeby Konrad był zazdrosny- widocznie chłopak też chciał mu dopiec.
-Tak, z chęcią  poudaje - uśmiechnęłam się złośliwie. David otarł moje łzy i w dobrym nastroju wysiedliśmy z autobusu.Kiedy doszliśmy do domu pocałował mnie w głowę i powiedział:
-Jesteś dla mnie jak siostra i pamiętaj że to się nigdy nie zmieni, jeśli jakiś chłopak złamie ci serce, będzie miał ze mną do czynienia
-Dziękuje i mam małą propozycje wejdziesz?
-No oczywiście że tak moja dziewczyno- podczas tego kiedy to mówił ktoś przechodził obok nas nie poznałam go, przecież powinnam znać wszystkich z okolicy, ale no cóż. Weszliśmy do domu zrobiłam popkorn i zaczęliśmy oglądać jakiś film. Do domu wszedł tata.
-Cześć córciu
-Hej- rzuciłam mu się na szyje- poznajcie się tato to jest mój chłopak David, David to mój tata
-Ta ja już nie będę przeszkadzał i już pójdę- powiedział chłopak zakładając kurtkę- Miło był pana poznać, pa kochanie
-PA-krzyknęłam za nim
-No więc o czym chciałeś porozmawiać-spytałam ojca
-Chodźmy do kuchni- ruszył w jej stronę, a ja za nim. Usiedliśmy przy stole i tata zaczął mówić

---     
Założyłam Ask'a jeśli macie pytania do bohaterów wchodźcie na:

czwartek, 7 marca 2013

Rozdział 8

Dzień: 24 luty 
Godzina: 13.02

Natalia
Miałam koszmar. Samotnie chodziłam uliczkami.  Było już ciemno. Latarnie już gasły. Błądziłam uliczkami. Poszłam nad jezioro. W nim odbijał się księżyc. Ukradkiem spojrzałam w górę świeciły tam gwiazdy. Nagle ktoś staną koło mnie, czułam na sobie jego wzrok. Byłam przerażona. Chłopak podchodził do mnie coraz bliżej. Po woli wycofywałam się. Wpadłam na wielkie drzewo. Wtedy nieznajomy podbiegł do mnie. Wyciągnął z kieszeni nóż, a w nim odbijało się niebo. Popatrzyłam się na chłopaka, wtedy dostrzegłam że ma czarne hipnotyzujące oczy, był strasznie jasnej karnacji. Włosy chłopaka były krótko obcięte w kolorze ciemnego blondu.
-Nic ci nie zrobię- oczy chłopaka stały się czerwone, byłam przerażona. Kiedy chciałam krzyknąć zasłonił mi ręką usta. Wystawił sztylet i podstawił mi go pod gardło. Cała się trzęsłam, bo wiedziałam co się stanie za chwilę. Podciął mi gardło i .....
-Proszę obudź się- powiedział ktoś nade mną. Czułam jak po mojej szyi spływają kropelki potu. Otworzyłam oczy i napotkałam przerażone oczy...Davida. Chłopak wyszedł, a po chwili wrócił ze szklanką wody. Podał mi ją. Upiłam łyk i się skrzywiłam, woda była niegazowana. Nienawidzę wody mineralnej. David zrobił dziwną minę, ale później się uśmiechną. Rozejrzałam się po pokoju był pomalowany na szaro z odcieniami białego. To nie był mój pokój. Wszystkie meble były w kolorze czarnym w tym pokoju było jedno wielkie okno. Byłam zmieszana, ale po chwili przypomniało mi się że jestem u Konrada. "Ciekawe co powiedzą rodzice?"- odezwał się głosik w mojej głowie. Prawie bym zapomniała przecież moi rodzice myślą że nie istnieje, jak to jest być odrzuconym. Po śmierci mojej mamy, tata powiedział że nigdy mnie nie chciał i że wychowywał mnie tylko dlatego musiał. Nie wiem co mu zrobiłam. Całymi dniami płakałam w swoją poduszkę. Nie mogłam uwierzyć że mój własny ojciec mnie 'odepchną'. Zawsze kiedy był uśmiechnięty, oczy jej się szkliły. Kochała go, mimo że tak po prostu się jej wyparł. Po moich policzkach spłynęło kilka słonych łez.    


Spojrzałam na chłopaka. Patrzył na mnie z żalem w oczach. Podszedł do mnie i mnie mocno przytulił. Otarł moje łzy, ale na nic bo pokazywały się następne. Płakałam jak małe dziecko. Tylko nie wiedziałam, dlaczego może dlatego że mój tata mnie odrzucił, czy dlatego że ja i tak po tym co mi zrobił kocham go. Coraz mocniej przytulałam mojego przyjaciela (jeśli już go mogę tak nazwać). Tej całej sytuacji przyglądał się syn właściciela domu. Ubrany był w czarną bluzę z jakimś napisem, zwykłe rurki i czerwone trampki. Nasze oczy się spotkały zamiast chłopaka ujrzałam rozmazaną plamę. Teraz już nie płynęło kilka łez z moich oczu płynęło morze. David zamiast mnie puścić trzymał mnie coraz mocniej. Na jego plecach byłą jedna wielka plama. Puścił mnie. Wyszedł razem z Konradem. Wpatrywałam się w sufit."Mój sufit jest fajniejszy, nie jest biały" -pomyślałam. Okryłam się kołdrą i próbowałam zasnąć. Kręciłam się z boku na bok. Nie zasnęłam, nie mogłam. Wtedy wkroczyli chłopacy.
-Koniec tego dobrego- zaczął jeden z nich, po głosie rozpoznałam Davida
-Nie możesz tak bezczynnie siedzieć- rzucił drugi -idziemy na spacer- wstałam z łóżka i spojrzałam na nich jak na idiotów, przecież miałam wczorajsze ubrania, a do tego całe przemoczone. 
-No to chodźmy- powiedział debil, który wymyślił spacer. "Jestem ciekawa kiedy się zorientują że jestem cała mokra" - przeszło mi przez myśl
-A nie powinnaś się przebrać - no w końcu David dzięki bogu pomyślał
-No to jest mały problem - powiedział oświecony Konrad -Co byś powiedziała na przejście się w moich dresach ?
Nic nie mówiłam, nich myśli dobrze mu to zrobi. Poszedł do szafy i wyciągnął z niej szary dres i niebieską koszulkę. 
-Przebierz się- dodał podając mi ciuchy. Chłopaki zaczęli o czymś zawzięcie gadać, a ja poszłam do łazienki (jakie szczęście że wiem gdzie była). Przebierając się słyszałam ich rozmowę:
-Powinieneś jej to powiedzieć- nie mogłam rozpoznać głosów
-Ale co jeśli mnie odrzuci 
-To zaproponujesz przyjaźń
-Ta jasne, dobrze wiesz że to nie wyjdzie 
-Chociaż spróbuj
Wyszłam z łazienki, a oni przestali rozmawiać.
-Co ma spróbować?- zapytałam ich obu. Patrzyłam na nich zdezorientowana.
-Bo on chce chodzić z Alą - powiedzieli jednocześnie. No chyba aż tak głupia nie jestem żeby nie wiedzieć że kłamią.
-A powiecie mi prawdę?- wkurzona nie mogłam już wytrzymać tego, emocję mną kierowały. 
Siedzieli w ciszy. Nic nie powiedzieli od kilku minut- Czyli nie - dodałam dość spokojnie wybiegając z domu. To nie był dobry pomysł bo fala zimna 'przywitała mnie'. Szłam powoli otulając się samą sobą. Ludzie przechodzący obok dziwnie się na mnie patrzyli. Też bym tak zrobiła gdybym zobaczyła dziewczynę w za dużym dresie, w samych skarpetkach i bez kurtki. Oglądałam się w kółko i ujrzałam dziewczynkę. Dziewczynkę wybiegającą z domu uśmiechniętą od ucha do ucha, zaraz za nią biegł jej tata. Wiele bym dała za przeżycie czegoś takiego. Mężczyzna wziął małą na ręce i zaczą nią kręcić w kółko. Pocałował ją w głowę. Z domu wybiegła też kobieta, zapewne matka dziewczynki. Mąż ją pocałował. A dziewczynka powiedziała "Ble". Dlaczego każdy człowiek opowiada inną historię? Dlaczego ? Dlaczego jest tyle pytań a nie ma na nie odpowiedzi? Dlaczego niektórzy ludzie są szczęśliwi, a inni smutni? Dlaczego urodziłam się sobą, a nie kimś innym?- zadawałam sobie pytania w myślach. Chodząc pustymi uliczkami widziałam jak ludzie żyli. Chciałam im pomóc ale jak? Chodząc tak zobaczyłam mój dom. Powoli szłam w jego stronę. Sięgnęłam do tajnej skrytki po klucz (czyt. wycieraczka). Odtworzyłam drzwi i sprawdziłam która jest godzina. Dopiero 14.09. Z kuchni wzięłam jabłko i weszłam do salonu, usiadłam na kanapie i otuliłam się kocem. Kiedy była już rozgrzana, chciałam zadzwonić do taty gdzie jest jednak nie miałam czym   albo miałam. Z szuflady zapasowy telefon ojca i tak po prostu sobie go przywłaszczyłam. Wybrałam numer i zadzwoniłam. 
-Cześć tato gdzie jesteś ?
-Ja jestem u swojej mamy- zaskoczył mnie przecież chyba od roku nie mieli ze sobą kontaktu
-Dlaczego mnie ze sobą nie zabrałeś ?
-Bo nie było cię w domu, a jak wrócę to sobie pogadamy - naprawdę chyba mu się coś stało jeszcze nigdy się o mnie nie martwił
-To pa
-Pa
Spakowałam się na następny dzień. Poszłam wyprać dres chłopaka i przebrałam się w zwykłe spodnie, koszulkę i sweter. Czułam jego zapach, taki przyjemny i uspokajający. W czasie kiedy pralka prała "Nie ma to jak iść na łatwiznę"  - momentalnie się uśmiechnęłam. No wiec kiedy pralka prała zasiadłam przed telewizorem. Skakałam po programach i skończyło się na tym że trafiła na kanał muzyczny. Puścili piosenkę Taylor Swift . Nie lubiłam jej, ale piosenka wpadła mi w ucho.  Nuciłam ją. Wzięłam laptopa i zaczęłam z ciągać na mój nowy telefon piosenki. Zajęło mi to tylko pół godziny. Usłyszałam że pralka skończyła prać, więc rozwiesiłam pranie. Robiąc kolacje nuciłam. 
Cause I knew you were trouble when you walked then 
So shame on me now 
I flew me to places i'd never been 
Till you put me down oh
Kanapki z nutellą zawsze spoko. 

  
Poczułam że jestem śpiąca więc poszłam wziąść prysznic. Czułam jak ciepłe krople spadają na moje ciało. Odprężając wszystkie moje mięśnie. Otuliłam się ręcznikiem, przebrałam się w pidżame. Poszłam do swojego pokoju  i zaczęłam czytać książkę. Była o nieszczęśliwej miłości. "Po co się starać skoro i tak tego inni nie widzą" - z takim przekonaniem zasnęłam 

--
Nie miałam pomysłu na ten rozdział.