Dzień: 16 Lutego
Godzina: 16.09
Natalia
-Pani stan już się poprawił... - ulżyło mi jak to usłyszałam
-To dobrze czyli mogę już iść tak ? - bardziej stwierdziłam niż zapytałam
-Po pierwsze proszę mi nie przerywać a po drugie nie może pani jeszcze opuścić szpitala bo jeszcze nie zrobiliśmy żadnych badań -powiedział spokojnym tonem i wyszedł.
-Zajebiście muszę do tego zostać w tym cholernym szpitalu - zaczęłam klnąć pod nosem
Najlepsze było to że nie miałam tu z kim pogadać więc przez kilka godzin patrzyłam się w białą ścianę.
Koło mojego łóżka był mały stoliczek na nim leżała jakaś gazeta. Czytałam ją przez pół godziny nawet nie wiem dlaczego tak długo."Ciekawe czy rodzice wiedzą że jestem w szpitalu?"-myślałam. Piętnaście minut później już spałam.
Dzień: 17 Lutego
Godzina: 10.09
Obudziły mnie promienie słoneczne dziś było wyjątkowo pięknie chociaż była zima. Do mojej sali przyszła pielęgniarka.
-Dzień dobry - uśmiechnęła się
-Dzień dobry - odpowiedziałam chłodno
-Proszę to lekarstwa a i wczoraj był tu jakiś chłopak ale nie chciał pani budzić więc poszedł - powiedziała wychodząc. Pewnie ten Konrad - na myśl on nim od razu się uśmiechnęłam. Jestem nadal ciekawa czy rodzice się o mnie martwią. Założę się że tata nawet nie był na cmentarzu. Po śmierci mamy szybko znalazł sobie pocieszenie. Dziś mam badania. Około 10.00 mnie na nie zabrali. Później już tylko czekałam na wyniki siedząc na łóżku. Okazało się że wszystko jest w porządku. Lekarz wypisując mnie nalegał żeby ktoś mnie zabrał do domu ale jak to ze mną uparta jak osią postanowiłam się przejść. Wolałam nic nie mówić rodzicom. Chciałam im powiedzieć że zabalowałam i zostałam u koleżanki. Od szpital do domu nie było daleko wiec szybko już znalazłam się w domu nie obeszło się bez pytań Gdzie byłaś ? Co robiłaś ? Dlaczego nie zadzwoniłaś ? Zabrałam się za lekcje była zadana tylko matma. W duchu cieszyłam się że rodzice nie zauważyli bandaży. Około 21 poszłam się wykąpać. Do wanny nalałam strumień ciepłej wody i wlałam płyn do bąbelków. Zrzuciłam z siebie ubrania i wskoczyłam do wanny. Moja kąpiel trwała pół godziny. Wychodząc z wanny owinęłam się mięciutkim, białym ręcznikiem stąpałam po zimnych kafelkach. Stanęłam przed lustrem i wpatrywałam się w siebie. Myślałam o bzdurach chociaż nie myślałam tylko o sobie tak jak ojciec po śmierci mamy. Pod lustrem był piękny zlew chociaż nie wiem czy zlew można nazwać pięknym miał wzorek takie szlaczki dotykając nich poczułam jak wspomnienia powracają - po moim policzku spłynęła łza. Nalałam na ręce zimną wodę i polałam twarz. Po wytarciu twarzy przebrałam się w pidżame
i szurając stopami o podłogę poszłam do pokoju. Położyłam się na łóżku i przykryłam się kocem (bo było dość ciepło). Kiedy zamykałam oczy miałam przed oczami uśmiechniętą mamę prawdziwą mamę.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam,przepraszam,przepraszam za to że spie*rzyłam ten rozdział :(
Dobranoc , miłych snów :)
Hmm... No fajnie i go nie spieprzyłaś. Od czegoś trzeba powoli zaczynać. Ciekawie, bo jej matka zmarła. Ok, ok i mam nadzieję, że ten chłopak, jak on... Konrad.. No że coś może. z tego będzie. Ok czekam co będzie dalej.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń